Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2015

I'm drawing

Mogę śmiało powiedzieć,  że tonę. Przez siebie samą znalazłam się w takiej a nie innej sytuacji. Poplątane myśli napierają na mnie ze wszystkich sił, miażdżąc płuca i serce. Oczekiwania przyjaciół,  że wszystko naprawię. Poczucie winy. I dziwne uczucie, które każe mi stać w miejscu. Uczucie, przez które boję się zrobić krok do przodu. Gdybym przywróciła dawny stan rzeczy, uciekam ponownie. Zostawiając tych, na których mi zależy. Ponownie ich raniąc i popełniając drugi raz ten sam błąd. Czy to można nazwać kochaniem? Opiekuńczością? Krzywdzę, żeby nie skrzywdzić ponownie? O co chodzi?  Oto początek opowiadania które zaczęłam pisać. Ostatnio trochę się ich nazbierało , ale większość to jednorazowe historie :).   Nad moją głową ciąży nieuchronne widmo epok literackich (jeszcze 4 ^^), więc nawet gdybym chciała, nie mam głowy do pisania. Spokojnie, w czwartek będzie po wszystkim i wracam do świata żywych! :)

Jak iść do przodu?

Temat mógłby być równie dobrze przemyśleniami, ale tym razem przychodzę do was z 'poradnikiem'. Otóż, po kilku dniach wolnego trzeba się w końcu zebrać, spiąć w sobie i usiąść do lekcji. Och, żeby to było tak proste, jak się mówi. A bo to czynniki rozpraszające jak laptop, książka, telefon, a bo to wszelkie wymówki: "Pouczę się za pół godziny. Serio.", "Mało tego, potem to zrobię.". Phi, jasne. Potem wszystko zostaje na ostatnią chwilę, ale to przecież nie nasza wina, że tak trudno jest "dać sobie kopa". Zaczynając od dzisiejszego poranka, myślałam: co zrobić, żeby w jakimś stopniu stworzyć sobie lepsze warunki do nauki.

Słodka, słodka zemsta.

Drodzy Czytelnicy! Otóż, po dzisiejszym dniu w mieście, zostałam ułaskawiona ciekawym pomysłem, wiążącym się z ostatnimi wydarzeniami.  Na przykładzie przyjaciółki, wiem, że najlepszą formą wyrzucenia z siebie swojej złości jest wyżycie się twórczo. Napisałeś/łaś opowiadanie, odzwierciedlające twoją złość, smutek, niezrozumienie? Właśnie tworzę zakładkę, w której będą się znajdować Wasze opowiadania - jeśli chcecie. Wysyłać je możecie na mój e-mail, podany niżej. Jeśli nie masz bloga, na którym mogłabyś/mógłbyś udostępnić swoją twórczość - zapraszam. Wystarczy napisać, a ja pomogę, jeśli poprosisz - udostępnię. Wyrzućcie z siebie swoją złość, przelejcie ją na papier/klawiaturę. Mam nadzieję, że spodoba wam się ten pomysł i choć trochę osób się zaangażuje :). mój e-mail: werqajulqa@gmail.com

"Ulica Scar'ów"

Przepraszam, ostatnio zarzucam Was praktycznie samymi opowiadaniami, ale jestem w trakcie wkuwania epok literackich i, jak można się  domyślić, nie mam czasu. Więc, kolejny rozdział Ulicy Scar'ów Nie ma to jak pomoc przyjaciółki :'). Rozdział 3 Woda łagodziła wszystkie demony przeszłości. Płynęłam, a cisza panująca pod falami pozwalał mi się uspokoić. To było jak izolatka, tam nikt nie miał wstępu. Chłodne prądy muskały moją skórę. Nigdy nie płynęłam do celu, bo go nie miałam. To było wspaniałe: nie ma obok ciebie nikogo, kto zasypywałby cię słowami pocieszenia, dawał idiotyczne rady na 'pozbieranie się', mówił, że cię rozumie. Tego nie dało się zrozumieć, póki nie miało się z tym styczności. Już dawno roztrzaskałam się na milion kawałków. Byłam jak najtrudniejsze puzzle, gdzie żaden element nie pasuje. Jak puzzle, które po jakimś czasie chowa się na dno szafy i pozwala, by opanował je kurz. Woda zbliżała te kawałki do siebie, tworząc na jakiś czas wzgl

Z pozdrowieniami od Gabrysi

  "***" Usłyszałam dzwoniący telefon znajdujący się pod łóżkiem, na którym właśnie leżałam i cicho łkałam. Poznałam od razu, że to Weronika. Powoli wygrzebałam się z pod góry kocy i sięgnęłam ręką pod mebel. Wyczułam rozbity aparat, chwyciłam i przeciągnęłam po nim palcem, odbierając rozmowę. Z głośnika po płynął istny potok wulgaryzmów i wrzasków. -Nie wierzę, że ona to zrobiła!!! Jak ona mogła Ci to zrobić?! Miałaś sama mu o wszystkim powiedzieć?! Przecież… Westchnęłam i położyłam się z powrotem, patrząc w sufit. -Welcome to my prison-world! -Nie mogę tego zrozumieć! -Ja już prawie się pogodziłam z pieprzoną rzeczywistością … -Aha, nie potrafisz kłamać. Co teraz? -A jak myślisz-prychnęłam znużona. -Czekaj, czekaj jestem tobą. Wściekłą, nieprzewidywalną i odrzuconą zakochaną, naiwną dziewczyną, którą najlepsza przyjaciółka wystawiła i powiedziała dla chłopaka, którego lubisz całą prawdę przed tobą „chcąc dobrze”…przeanalizujmy całą tę sytuację…na i

Ulica Scar'ów

Rozdział 2,5 Dwa lata temu Do szpitala dotarłam kompletnie wyczerpana. Zarówno podróżą i gorącem panującym w aucie, jak i zwracaniem. Na szczęście dyżurująca pielęgniarka oszczędziła nam już siedzenia w poczekalni. Poprowadziła nas wypchanym chorymi ludźmi korytarzem, aż dotarliśmy do niewielkiej sali z dwoma szpitalnymi łóżkami. Widać było od razu, że szpital nie przekazuje "Zdrowiej szybko", tylko "50% zniżki na trumny!" W pokoju, w którym miałam się kurować, ściany były oczywiście puste, bez żadnego obrazu, plakatu, pocieszającego cytatu,a wykładzina pozdzierana w niektórych miejscach. Cały szpital był wykonany z drewna, tylko sprzęt był względnie nowy.

Ulica Scar'ów

Rozdział 1,5 Ami była moją najlepszą przyjaciółką od czasów przedszkola, może nawet wcześniejszych. Zawsze d zieliłyśmy się skittels'ami , podpisywałyśmy się na drzewach i ławkach w parku – ku oburzeniu starców, uprawiających jogging. Przeprowadziłyśmy zamach wodny na wandali z naszej ulicy, jako zemstę - c o prawda już dawno zapomniałyśmy za co. R ozumiała mnie bez słów, a gdy do kościoła weszła kobieta odstawiona jak Marilyn Monroe, w zgniło-zielonych obcisłych legginsach, ledwo dusiłyśmy śmiech. Nawet nie musiałyśmy się porozumiewać. Ami, czyli tak na prawdę Abundancja Dew była średniego wzrostu, miała ciemne (wiecznie w artystycznym nieładzie) włosy od zawsze sięgające jej do ramion oraz piękną oliwkową cerę bez żadnej skazy. Nienawidziła swojego imienia i odkąd pamiętam, narzekała, "dlaczego jej cholerni rodzice musieli ją tak cholernie nazwać" . Wszyscy nazywają ją Ami, bo tak jest łatwiej, a ona najzwyczajniej w świecie oszczędza sobie wstydu.

Żyj z całych sił.. I uśmiechaj się do ludzi...

Kiedyś myślałam, że śmierć nie zmienia nic, w otoczeniu tych dalszych znajomych. Rodzina pogrąża się w żałobie, a oni nie odczuwają aż tak bardzo tej straty. Ci,  którzy odeszli żyją w naszej pamięci, ale ta, z czasem się zaciera i bliskich można porównać do mgły. Wspomnienia są,  ale nie na zawsze. Prędzej czy później kolejne zdarzenia przysłonią te poprzednie. Dlaczego o tym piszę? Daleki jest mi temat śmierci i tego,  co z nią związane. Wczoraj jednak zmarł mój sąsiad. Szczerze powiem, że nie był mi On jakoś szczególnie bliski. Ale kiedy zobaczyłam klepsydrę , zaczęłam myśleć, jakie to życie jest kruche. Jacy my jesteśmy krusi i nietrwali. Musimy korzystać z każdej chwili, bo nigdy nie wiemy ile czasu pozostało. Kilka dni temu, rodzina owego Sąsiada nie wyobrażałaby sobie nawet, jak szybko Go stracą. Mimo tego wszystkiego,  w jakiś sposób zabraknie tego starszego Pana, który zawsze mówił Dzień Dobry, unosząc kapelusz, z drewnianą laską w dłoni, który jak prawdziwy dżentelmen przep

'Mój harmonogram! Lepiej patrz jak chodzisz!"

Wczoraj przedstawialiśmy "Małego Księcia". Chyba już wiem, co czują reżyserzy w wielkich teatrach. Stres, stres i jeszcze raz stres. A czy on nie pomyli roli, a czy oni będą widzieć kiedy wyjść na tą scenę, czy muzyka nie będzie grała za głośno i tak dalej. Czy publice się spodoba? Nie powiem, jestem dumna ☺. I mam nadzieję, że jeszcze nie raz postanowimy zrealizować coś takiego, ale na szerszą skalę. To był taki nasz mały sukces, popchnięcie do przodu. Postanowiłam wybrać kilka momentów, gdy można śmiało powiedzieć, że najlepsze rzeczy dzieją się ZA kurtyną . Po dłuższej kwestii, mina Gabrieli i "Jesu. He did it. HE.DID.IT. Rozumiesz?!" Zamieszanie ze stołem, pomiędzy aktami gdy kurtyna była zasłonięta, a mianowicie ganianie po scenie, żeby zmienić jego ustawienie. Rzucanie kolorowych ubrań, przebieranie się 'na łeb na szyję'.  Moja gestykulacja na 'zapleczu': "Macie się dziwić! O! Co tam jest! Co to?!". Oczywiście nie krzyczałam, ale

Liebster Blog Award #3

  klik-źródło 1. Dlaczego postanowiłaś pisać bloga? Myślę, że w okresie gdy zakładałam nie tego, lecz mojego pierwszego bloga, zaczęłam pisać. Chciałam jeszcze to rozwinąć, poza tym, chcę dzielić się z ludźmi tym, co lubię. 2. Od kiedy go piszesz? Od 15.08.2013, za to w blogosferze jestem od 2011/12 roku. 3. Jaka jest tematyka Twojego bloga? Dlaczego właśnie taka? Mój blog... Jest o życiu, po prostu odzwierciedla mnie: inspiracje, przemyślenia, twórczość, fotografie, muzyka i wiele więcej. Krótko: blog jest o wszystkim tym, czym się interesuję. Dlaczego? Nie miałoby sensu zakładanie bloga o czymś, o czym nie miałabym bladego pojęcia, o czym po prostu nie lubiłabym pisać. 4. Jak czujesz się będąc blogerką? Wciąż nie przywykłam do nazywania się blogerką. Czasami mam wrażenie, że z jakichś powodów nią n i e jestem. A jeśli już,  to czuję się pewnie. Mogę osiągnąć wszystko, co chcę. Mam nieskończoną ilość pomysłów m.in. na wygląd bloga, przeróżne zmiany. Czuję się, jakbym m

365 listów, o wiele więcej słów, niezliczona ilość uczuć

klik-źródło Cześć! Po pierwsze: pewnie chcielibyście poznać powód mojej nieobecności. Dużo się u mnie działo, naprawdę, poza tym musiałam skupić swoją uwagę na nauce, która zaczęła dawać mi się we znaki. :) Ale cóż: jestem już tu, z wami z nową porcją natchnienia. W niedługim czasie wstawię (nareeeszcie) post z nominacją do Liebster Blog Award, o której k o m p l e t n i e zapomniałam, przepraszam. Po drugie: Chciałabym złożyć wam spóźnione życzenia z okazji Wielkanocy :3. Zdrowia, szczęścia, spokoju i uśmiechu na co dzień!  Więc wracamy do tematu. Jak wcześniej napisałam, nadeszły dla mnie strasznie pogmatwane chwile i kompletnie nie wiedziałam jak się wyżyć. Ni to wydusić z siebie to, co myślę, ni to trzymać to w sobie i czekać na istną eksplozję. Pewna osoba podsunęła mi pomysł (podczas malowania kartonów farbą do ścian, ale mniejsza). klik - źródło LISTY. Listy, których nikt nie przeczyta, w których nie musimy kłamać, przybierać maski do danej chwili. Bez ce

Wielki powrót!

Bardzo Was przepraszam za moją długą nieobecność tutaj, ale nadszedł taki czas, gdy nie mogłam w pełni skupić się na blogu. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu ze mną został i ktoś będzie czytał to, co napiszę. A dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami nowym opowiadaniem. Kojarzycie pewnie "Persist"? Jeśli tak, to informuję Was, że tymczasowo je 'zawieszam'. Brak koncepcji na dalszą akcję. Więc zapraszam Was na "Ulicę Scar'ów". Jeżeli Wam się spodoba, to zacznę wstawiać kolejne rozdziały. :) Rozdział 1 Była piąta rano. Gdy tylko usłyszałam krzykliwy dzwonek budzika, niechętnie przewróciłam się na drugi bok. Wydałam z siebie Jęk Niezadowolenia i uchyliłam powieki. Powitał mnie blady sufit, jak co rano. Przetarłam oczy, oparłam się na łokciach i czekałam aż mały pokój nabierze ostrości. Telefon nadal darł się, a ja mimo wszystko nie chciałam obudzić matki. Zmusiłam głowę do obrotu w lewo i wyłączyłam alarm. Kiedy już udało mi się przezwyci