"***"
Usłyszałam
dzwoniący telefon znajdujący się pod łóżkiem, na którym
właśnie leżałam i cicho łkałam. Poznałam od razu, że to
Weronika. Powoli wygrzebałam się z pod góry kocy i sięgnęłam
ręką pod mebel. Wyczułam rozbity aparat, chwyciłam i
przeciągnęłam po nim palcem, odbierając rozmowę. Z głośnika po
płynął istny potok wulgaryzmów i wrzasków.
-Nie
wierzę, że ona to zrobiła!!! Jak ona mogła Ci to zrobić?!
Miałaś sama mu o wszystkim powiedzieć?! Przecież…
Westchnęłam
i położyłam się z powrotem, patrząc w sufit.
-Welcome
to my prison-world!
-Nie
mogę tego zrozumieć!
-Ja
już prawie się pogodziłam z pieprzoną rzeczywistością …
-Aha,
nie potrafisz kłamać. Co teraz?
-A
jak myślisz-prychnęłam znużona.
-Czekaj,
czekaj jestem tobą. Wściekłą, nieprzewidywalną i odrzuconą
zakochaną, naiwną dziewczyną, którą najlepsza przyjaciółka
wystawiła i powiedziała dla chłopaka, którego lubisz całą
prawdę przed tobą „chcąc dobrze”…przeanalizujmy całą tę
sytuację…na ich miejscu bym dawno już uciekała, gdzie pieprz
rośnie, bo czas na piekielną…
-…zemstę
wariatki Serafiny –roześmiałam się głośno.
Od
godziny siedziałam w parku. Przyniosłam torbę pełną ekwipunku na
niezapomnianą noc. Adrenalina buzowała w moich żyłach. Już
niedługo i wszystko się skończy. Uśmiechając się jak głupia
chodziłam wokół ławki. Nagle usłyszałam szelest trawy.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Zwróciłam się ku przybyszom.
Przede mną stał wysoki student i drobna gimnazjalistka obydwoje w
czarnych ubraniach z kominiarkami na twarzach, tak jak ich
przywódca-ja. Rzuciłam torbę na trawę. Chłopak szeroko się
uśmiechną.
-Ty
to masz łeb do takich akcji.
-Albo
się to ma albo nie.
-No
nieźle, ile sprzętu. Farba, ryby, kij, kwiaty? Ty idziesz na jakieś
przyjęcie, czy co?- zapytała skonsternowana dziewczyna.
Uśmiechnęłam
się tajemniczo. To niespodzianka. Chłopak przybił mi piątkę i
chwycił torbę.
-Szybko
dziewczyny, zanim nas świt złapie!
-Serafino,
wynajęłaś nam przystojnego kierowcę na ten wieczór?-spytała
śmiejąc się przyjaciółka.
-Maciek?
Przystojny? Kierowca? Mój kochany przyjaciel sam się zgłosił na
ochotnika zresztą musi ćwiczyć akcje desantowe.-roześmiałam się
głośno.
-Och,
ty wariatko tęskniłem za tymi akcjami jak cholera – odparł,
otwierając mi drzwi czarnego bmw. Chwilę później pędziliśmy
przez puste ulice miasta do naszego celu, aby rozpętać istne
piekło.
***
Pierwszy
przystanek - dom pewnej młodej damy. Maciek zatrzymał samochód
kilka ulic dalej. Dokładnie przyjrzeliśmy się budynkowi. Prosta,
elementarna konstrukcja, żadnych większych zabezpieczeń i
najbardziej ułatwiająca dostęp do wnętrza rzecz: otwarte okno.
Któż
by
zostawił otwarte okno na noc? Zapewne osoba, która wymknęła się
z domu bez pozwolenia na imprezę. Jeszcze momencik poprzyglądaliśmy
się domostwu, sprawdzając, czy na pewno wszyscy śpią. Następnie
po prosiłam Weronikę o „magiczną” torbę. Wyciągnęłam dwie
ryby, farbę w spreju i kij basebollowy.
-Jak
długo masz zamiar tam być?-zapytał chłopak.
-Wystarczająco
długo, by wypełnić wszystkie zaplanowane czynności na ten dom.
-Mam
ci pomóc, prawda? - uśmiechnęła się niepewnie Weronika.
Podałam
jej rękę i pomogłam wyjść z auta.
-Skoro
chcesz. Potrzymaj kij - pochyliłam się do Maćka. -
Słuchaj, najprawdopodobniej za jakieś 5 może 10 minut będziemy
tutaj biegły, więc możesz przekręcić kluczyk, kiedy
na ganku zapalą się światła.
Rozumiesz?
Uśmiechnął
się tylko i życzył mi powodzenia. Zatrzasnęłam drzwi i
przebiegłam razem z moją towarzyszką przez
ulicę. Ukrywając się w cieniu, podeszłam pod bramę. Przy furtce
przywiązany został różowy balonik wypełniony
helem, w kształcie serca. Odwiązałam go i chwyciłam. Mój cień
lekko mnie
szturchnął
i dodał ze śmiechem:
-Założę
się, że to ty go tutaj przywiązałaś.
Udałam,
ze jej nie słyszałam i przerzuciłam jak najciszej przedmioty przez
płot, a potem sama przez niego przeskoczyłam i pomogłam Weronice.
Szybko ruszyłyśmy dalej kierując się w stronę okna. W mgnieniu
oka dotarłyśmy do celu. Przelazłam przez parapet i kazałam jej
czekać na zewnątrz.
-Welcome
to my prison-world, Kinga - wyszeptałam cicho.
Zabrałam
się szybko do roboty. Znalazłam telefon właścicielki pokoju i
rozbiłam jego ekran. Wyjęłam farbę i narysowałam na nim
wyraziste,
czerwone „S”, następnie przywiązałam go do balonika, który
natychmiast poniósł telefon w górę. Nadszedł czas na punkt drugi
programu. Wyjęłam z kieszeni czarnych spodni karteczkę i położyłam
ją na biurku. Widniał na niej fragment cytatu
Leca „…wystarczy chwila, by stracić przyjaciela.” Obok
położyłam cuchnącą rybę. Uśmiechnięta od ucha do ucha
podeszłam do szafy i wyjęłam z niej pięć najładniejszych
sukienek na każdej z nich namalowałam krwawą literę „S” i
rozrzuciłam je po pokoju. Tanecznym krokiem powędrowałam do
różowego łóżka podniosłam materac i usytuowałam pod nim
największą rybkę. Wspięłam się na pościel. Sekundę później
na ścianie nad posłaniem widniało wielkie „S”. Wzięłam kij i
podeszłam do rutera i komputera leżącego niedaleko niego. Teraz
eksplodujący finał! Zamachnęłam się na urządzenie, a następnie
z ogromnym hukiem je zniszczyłam. Kolej na
komputer, on także nie za dobrze zakończył
swoje spotkanie z kijem. Następny w kawałkach skończył głośnik.
Jeden, drugi… Och czyżby to czyjeś kroki i krzyki było słychać
na schodach? Dokonałam ostatnich poprawek i szybko wyskoczyłam prze
okno. Pociągnęłam za sobą kompana i pognałyśmy do samochodu.
Tak jak liczyłam. Zatrzymał się i zgarnął
swoje pasażerki, a rodzice i właściciele domu najprawdopodobniej
wchodzili właśnie do pokoju, który miałam przyjemność odrobinę
urozmaicić.
***
Pół
godziny po uwerturze, którą miałam zaszczyt zaprezentować. Szofer
przywiózł nas do kolejnego umownego celu naszej nocnej przygody.
Kolejny dom było nieco mniejszy, lecz także otoczony płotem
niższym, ale jednak płotem. Niedaleko bramy stał samochód. Jego
właściciela niestety i tak nie było w domu.
-Droga
wolna, dziewczęta
-
powiedział Maciek.
-Czujesz
to? - zapytałam zaciągając się powietrzem w samochodzie.
-Co?
Ten okrutny i niewyobrażalny odór ryby? - roześmiała się
Weronika.
-Możecie
udawać, że to nasza przepustka do wolności, ale ryba też. Czas
najwyższy się jej pozbyć. Maciuś, tak jak ostatnio. Po prostu
czekaj, aż skończymy misję, a potem pojedziemy sobie na pizzę.
Wysiadłam
z samochodu zabierając pozostałe przyrządy, których
jeszcze nie użyłam:
czerwone, przygniłe róże, kilka ostatnich ryb, wytrych, farbę w
spreju. Szybko podbiegłam do drzwi samochodu i zaczęłam przy
nich majstrować.
Po chwili drzwi od strony kierowcy otworzyły się. Odsunęłam nieco
fotel, a pod nim położyłam dwie ryby. Otworzyłam schowek i tam schowałam
jeszcze jedną. Zamknęłam pojazd i przeszłam do punktu kulminacyjnego
całego przedstawienia. Razem z moją pomocnicą podbiegłam do
płotu, tak jak ostatnio: przerzuciłam wszystko i razem
z towarzyszką przedostałyśmy się
na drugą stronę. Przebiegłyśmy przez ogródek i stanęłyśmy przy
właściwym oknie. Znów zaczęłam rytualną gimnastykę z wytrychem,
aż udało mi się otworzyć przejście do innego świata, który
miałam zamiar zaraz zniszczyć. Weronika stanęła na czatach i pomogła
mi przedostać się przez okno, ponieważ było usytuowane wyżej niż poprzednie. Natychmiast przeszłam do ofensywy. Rozrzuciłam po całym
pokoju zgniłe róże, a na każdym możliwym skrawku powierzchni narysowałam wielkie „S”, do butów pod szafą włożyłam rybę.
Podeszłam do łóżka i zostawiłam tam całą reklamówkę rybeczek.
Na ścianie przy biurku narysowałam ogromne serce a w nim „S” i mały
wpis „przepraszam za problemy”. Następnie rozwaliłam kijem, kilka
ważnych dla właściciela rzeczy i szybko uciekłam przez okno. Zanim
ktokolwiek zdążył dobiec do miejsca zbrodni jedziemy czarnym bmw
śpiewając „Bad Boys” i śmiejąc się do łez.
Wolność
- to się w takich chwilach czuje.
***
3
miesiące później
Właśnie
przyglądałam się w lustrze krótko ściętym włosom, tworzących
irokeza z fioletowymi końcówkami, kiedy usłyszałam stukot obcasów
na białej, szpitalnej posadzce. Chwilę później w odbiciu stanęła
dziewczyna, której tak dawno nie widziałam.
-Fajne,
nie uważasz?- uśmiechnęłam się, wskazując na moje włosy.
-Są
super, zawsze takie chciałaś mieć – powiedziała, uśmiechając
się z lekką furią.-DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁAŚ?!
Tylko
się uśmiechnęłam.
-O
czym?
-Och,
nie udawaj głupiej. Nie powiedziałaś MI o tym, że masz jakąś
cholerną białaczkę limfo.. coś tam?!
-Limfoblastyczną.
-Tak
właśnie tą.
-Nie
widziałam takiej potrzeby. Zresztą miałyśmy inne rzeczy do
roboty. Właśnie jak oni się miewają?
-To
był dla niech kompletny szok, a ty tak po prostu wyparowałaś i
nikt prócz nas nie wiedział, gdzie się podziewasz. Nie zmieniaj
tematu. Co teraz?
Wzruszyłam
ramionami i wyszłam na korytarz.
-Nic
nadzwyczajnego – odparłam. - Jadę na prawdziwy survival!
Jej
mina była bezcenna, pełna złości i szoku.
-Przecież
jesteś w trakcie terapii! - krzyknęła.
-Tak,
to prawda. Niestety to moje marzenie, a jakbyś nie wiedziała
marzenia trzeba spełniać jako pierwsze w kolejności. Z resztą nie
opłaca mi się to całe leczenie mam 0% szans na przeżycie. Trzeba
chwytać dzień.
Popatrzyła
na mnie jak na potwora. Zapewne chciała mnie zbesztać za te słowa,
ale wiedziała jaka jest prawda. Bez słowa przytuliła się do mnie
i tym samym pozwoliła mi spełnić moje ostatnie życzenie i
przygodę w samotności.
***
Dostałaś
SMS:
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.
✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.