Przejdź do głównej zawartości

"Ulica Scar'ów"

Przepraszam, ostatnio zarzucam Was praktycznie samymi opowiadaniami, ale jestem w trakcie wkuwania epok literackich i, jak można się  domyślić, nie mam czasu. Więc, kolejny rozdział Ulicy Scar'ów

Nie ma to jak pomoc przyjaciółki :').

Rozdział 3

Woda łagodziła wszystkie demony przeszłości. Płynęłam, a cisza panująca pod falami pozwalał mi się uspokoić. To było jak izolatka, tam nikt nie miał wstępu. Chłodne prądy muskały moją skórę. Nigdy nie płynęłam do celu, bo go nie miałam. To było wspaniałe: nie ma obok ciebie nikogo, kto zasypywałby cię słowami pocieszenia, dawał idiotyczne rady na 'pozbieranie się', mówił, że cię rozumie. Tego nie dało się zrozumieć, póki nie miało się z tym styczności. Już dawno roztrzaskałam się na milion kawałków. Byłam jak najtrudniejsze puzzle, gdzie żaden element nie pasuje. Jak puzzle, które po jakimś czasie chowa się na dno szafy i pozwala, by opanował je kurz. Woda zbliżała te kawałki do siebie, tworząc na jakiś czas względną całość, ułatwiając mi odnalezienie siebie samej. Maskowała łzy, których nigdy nie chciałam pokazać światu.

 
Nie ustawiałam sobie poprzeczki, nie chciałam wytrzymywać coraz dłuższego czasu pod wodą. Choć mogłam. Pływałam, żeby odsunąć od siebie wspomnienia nieszczęsnego pożaru, a fale łagodziły blizny po oparzeniach. W te gorsze dni, nadal czułam jak pieką, przypominając o sobie. Ciągnęły się od dłoni aż po obojczyki. Od bioder do żeber. Opływały szyję, okalały prawe ucho. Brzydkie, okropne, moje. Tchórzliwe.
Miałam nadzieję, że gdy wrócę do domu, nadal nikogo nie będzie. O wiele bardziej wolałam samotność niż kazania matki, ciągłe narzekania. Nigdy nie powiedziała tego wprost, ale wiedziałam, że obwinia mnie za śmierć ojca.
Cicho weszłam po schodach, tak samo cicho otworzyłam drzwi i wychyliłam się, żeby zbadać teren.
- Czysto – pomyślałam.
Gdy tylko przekroczyłam próg, w przedpokoju pojawiła się matka. Taka, jaką stała się dwa lata temu. Zimna, surowa, czepiająca się dosłownie wszystkiego.
- Gdzie byłaś? - skrzyżowała ramiona na piersi i popatrzyła na mnie z wyższością.
- Od kiedy obchodzi cię, gdzie chodzę? - odparowałam, wciąż próbując nie stracić nad sobą panowania.
Skończyłoby się to tym, że obie wrzeszczałybyśmy na siebie, tak naprawdę nie słuchając tej drugiej. Wyrzucałybyśmy wszystkie brudy, a potem na zakończenie – ostentacyjnie, matka trzasnęłaby drzwiami.
Już mierzyła mnie wzrokiem, już chciała powiedzieć: "nie tym tonem, młoda panno", ale nie dałam jej tej szansy i szybko weszłam do pokoju. Futryny zatrzęsły się gdy zamknęłam drzwi. Odebranie jej tego zwyczaju było pewnego rodzaju przewagą. Dawałam matce znać, że jesteśmy na tym samym poziomie, że żadna z nas nie jest lepsza.
Emocje buzowały we mnie w tym stopniu, że trzy godziny pływania wydawały się czymś kompletnie drobnym i niezauważalnym. Potrzebowałam rozmowy z kimś, kto nawet nie próbował mnie pocieszać. Wcale nie byłam zdziwiona, gdy zobaczyłam masę nieodebranych wiadomości.

Ami: Aiden?
Ami: Aideeeen?
Ami: Jesteś tam?
Ami: Odpowiedz, przepraszam za tamto...
Ami: ...
Ami. Aiden Scare, masz mi natychmiast odpowiedzieć!
Ami: Haaaaloo...
Ami: H-A-L-O
Ami: Ha-al-lo
Ami: Ha a el oł
Ami: Are you there?
Aiden: Abundancjo Dew ...
Ami: Przesadziłaś.
Aiden: Wcale nie. Czego chcesz?
Ami: Uspokój się, chciałam tylko wiedzieć czy idziemy dziś do miasta...? Mam pewną sprawę do załatwienia.
Aiden: Brzmisz tak, jakbyś nie miała w domu toalety.
Ami: Jaasne... Chciałam wyjść na zakupy, ty mierna egzystencjo.
Aiden: Wiesz, że nie znoszę zakupów.
Ami: To są i n n e zakupy niż te, które znasz i których nie cierpisz, kompanie.

Zamknęłam laptop, zastanawiając się, o co może tym razem chodzić. Ami zawsze miała kosmiczne pomysły, których zwykłemu śmiertelnikowi nie udałoby się zrealizować. Załatwiła budowę placu zabaw dla podopiecznych z domu dziecka. Rozkręciła biznes rodziców (catering). Wystąpiła w jakimś amerykańskim filmie. Poznała aktora, grającego Sherlock'a Holms'a. Raz śniło jej się wielkie lodowisko z darmową gorącą czekoladą, gwiazdami kina i zbiórką pieniędzy, co – tak na marginesie, stało się wydarzeniem roku, gdy Ami postanowiła spełnić swój sen. Skutek był taki, że Skarb Państwa wzbogacił się o datki dla bezrobotnych i biednych. Czasami czułam się przy niej szara i bezużyteczna, ale byłam po prostu Aiden, a to mi pasowało.
Narzuciłam na siebie niebieską koszulę i wyszłam. Wypatrywałam nieznanego chłopaka. Mój wzrok potoczył się przez rozległe podwórko, betonowe boisko aż po niewielki obszar, nazywany przez miejscowych Oazą Spokoju. Chłopak siedział pod drzewem. Cień padał na jego twarz, uzupełniając ją nutą tajemnicy. Tym razem na kolanie trzymał notes, a w ręce długopis. Najwyraźniej wyżywał się twórczo, gdyż wydawał się być jeszcze bardziej odizolowany od świata. Nie zwracał uwagi na dzieciaki biegające po trawie, na lotki i piłki, które latały nam nad głowami. Odrzucał bajeczne słońce na bezchmurnym niebie, nie poddawał się dotykowi zielonej, świeżej trawy. Był kimś takim jak ja. Nie wiem, co myślałam gdy do niego podchodziłam. Może wzbudził się we mnie opiekuńczy instynkt, który (chcąc, nie chcąc – w moim przypadku raczej nie chcąc) posiada każda dziewczyna, nastolatka, kobieta i babcia? Zawsze chciałam dobra drugiego człowieka, ale nie zawsze udało mi się sprawić, by był szczęśliwy. Ten chłopak był dla mnie jakby ciekawym przypadkiem. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak umiejętnie ignorował rzeczywistość. Od jakichś dwóch lat nie zawracałam sobie głowy czymś takim jak szczęście.
Podeszłam do chłopaka ciszej niż wcześniej, by mnie nie zauważył. Nucił coś, zapisując krzywe zdania w notesie.
Dobro i zło wszystko to jest jak
jeden dom i rodzina gdzie
ojciec pijak, a matka anioł
myśli się uzupełniają cały świat
kumulacją to taki koktajl trochę
zła i troszeczkę dobra* Buka, "Tracę tlen"

Zrobił chwilę przerwy, najwyraźniej nie wiedząc co napisać. Nadal mnie nie zauważył, a ja uwielbiałam moment zaskoczenia. Przysunęłam się cicho i wzięłam od niego długopis. Na początku podskoczył, przestraszony, potem przybrał charakterystyczną sobie melancholię. Wyjęłam mu notes z ręki i nagryzmoliłam parę zdań.

Zdaj sobie sprawę, co w świecie wygrywa,
walcząc o prawdę, kłamstwo przerywać,
wszyscy chcą być kimś, jak rzeka płynie,
uwierz mi, bracie w tej rzece ginę.
Miotam się, konam,
porzucam w udręce,
całe swoje życie,
które trzymałam w ręce.

Gdy oddałam mu notes wreszcie raczył zaszczycić mnie spojrzeniem. Uniósł brwi i pokiwał głową. Nie zamierzałam okazywać mu ani przyjaźni ani podawać mu pomocnej dłoni. Po prostu wzruszyłam ramionami i odwróciłam się, by odejść. Tamten moment był chyba najbardziej zaskakujący w moim życiu. Chłopak poderwał się, żeby mnie zatrzymać, zwalając notes na trawę, potykając się o własne nogi.
- Czekaj... Ugh... Zaczekaj! - wydusił z siebie, wreszcie zyskując równowagę.
Stanęłam do niego twarzą w twarz i uniosłam jedną brew, w wyrazie cichego pokpiewania, wznosząc kącik ust.
- Aleks... – podał mi rękę.
- Mhm. Aleks. Jestem Aida.
- Dziwne...
- Nie mów tego!

Komentarze

  1. świetne opowiadanie :* Screen z przyjaciółką bezcenny :D
    może zajrzysz?
    Gabrielle ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. mega opowiadanie, czekam na kolejny rozdział :D
    Zaobserwowałam, co powiesz na to samo? ^^
    http://dashy-chan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś bardzo pozytywną osobą, a twoje opowiadania są nieziemskie!! :)) Mam do ciebie prośbę. Czy mogłabyś wejść do mnie? Dopiero zaczynam i nie wiem czy komuś się podoba to co robię.. Z góry dziękuję z całego serduszka!:) http://pinkflapi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.

✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.

Popularne posty z tego bloga

Publikujesz?

Jakby nie dość było, że z całego serca wyczekuję lata, słońce wyszło z samego rana dosłownie na piętnaście minut, a potem zniknęło pod warstwą chmur, ukrywając się przez resztę dnia. Witam was tym pozytywnym akcentem! O czym możemy pomówić dzisiaj? O tym, o czym obiecałam się wypowiadać. Czyli kiedy publikować, a kiedy swoje dzieła zachować w szufladzie? Nie wiem, ale się wypowiem! Zacznijmy od tego, że publikować możemy w różnych formach. Możliwe jest wysłanie swojego tekstu do jednej z młodzieżowych gazet, czasopism literackich, które zwykle chętnie przyjmują kilka akapitów od początkujących, jeśli tylko propagują postęp i samokształcenie. No, nie zawsze, ale warto próbować. Oprócz ucieczki do papierowych opcji, możemy założyć konto na jednym z serwisów internetowych takich jak: * Wattpad, * Sweek, * Blogspot (lub każda inna platforma oferująca założenie własnej strony), * Tumblr, * Facebook (dla odważnych, warto pisać pod pseudonimem).

Pozytywne rzeczy i ich skutki...

... czyli jak sprawić, żeby dzień stał się lepszy (będąc świadomą konsekwencji) lub życie, w końcu składa się ono z chwil. ☺ Często uśmiech działa cuda. Uśmiechnij się do przypadkowego przechodnia, może akurat jest czymś zmartwiony? Umilisz dzień i jemu i sobie. Zbyt wielu ludzi popiera ignorancję i szarą prozę życia. Przypadkowy uśmiech jest niespodziewany, a większość z nich po prostu lubi niespodzianki. Ewentualny skutek : osoba może oczywiście wziąć cię za wariata, ale nie przejmuj się. Bycie wariatem jest w porządku.  ☁ Bądź ponad tym Czyli coś, co staram się robić na co dzień. Pomóż nawet w złości. Temu, kogo nie znosisz, nienawidzisz, nie możesz znieść. Po prostu olej wszystko i bądź okej w stosunku do siebie. Wszyscy mamy wady, irytujące nawyki, wkurzające śmiechy. Nie musisz być sympatyczny, ale wystarczą twoje dobre chęci, by okazać dobre serce. Skutek: Oczywiście możesz być wykorzystywany, ale w tym tkwi haczyk. Zachowaj umiar w pomaganiu.

la Lune #3

Drogi pamiętniku, Ostatnio wydarzyło się aż za dużo. Musiałam wyjechać z nad morza, gdzie przeżyłam wspaniałe chwile, poznałam kogoś. Wczoraj też cudem uniknęłam utonięcia, ale poradziłabym sobie, gdyby nie pomoc tego Eryka. Niestety, Laura wzięła jego numer i kazała mi zadzwonić. Kiedy jest w takim nastroju, lepiej nie dyskutować. Oczywiście przeprosiłam go, za to jak się uniosłam. Stało się to, czego się obawiałam. Spytał co powiem na spacer. Zgodziłam się, ale nie ukrywam, iż nie mam na to ochoty. Chcę tylko wyprostować całą sprawę i tyle. Nie zamierzam niczego zaczynać. Klara zamknęła pamiętnik. Stanęła przed lustrem. - Muszę się ogarnąć. Chociaż trochę, bo nie zamierzam się jakoś specjalnie stroić na to spotkanie – mówiła sama do siebie. Otworzyła szafę. Narzuciła na siebie białą bluzkę i jeansową kamizelkę. Zdecydowała się też na koka na czubku głowy. - Wygodnie i tak jak lubię – skwitowała. - Ile mam jeszcze czasu? Spojrzała na zegarek. Niecałe piętnaście minut. Usłyszała pukani