Wysiadamy
wreszcie z dusznego autokaru i stajemy na piaszczystej drodze. Pył
unosi się, gdy dotykam stopami podłoża. Od razu czuję, że
okruchy dostają się do moich butów, co nie jest zbyt wygodnym
doświadczeniem. Ignorując to, patrzę na drzwi pojazdu i czekam aż
wysiądzie z niego reszta klasy. Wzrokiem szukam przyjaciółek,
jednoczeście próbuję się uwolnić od smrodu spalin. Słońce
przygrzewa jak nigdy. Wydaje się, że uwzięło się akurat na nas –
biednych, strapionych podróżą gimnazjalistów. Od kilku minut
stania na tym upale, czuję, że skóra na ramionach zaczyna mnie
palić. Klimat przypomina istną patelnię.
W
tłumie zgrzanych uczniów widzę trzy głowy: czarną, brązową i
blond. Staję na palcach i macham ręką.
-
Hej! Tutaj!
Podbiega
do mnie jedna z koleżanek.
-
Walentyna! - krzyczy.
Odwracam
się, starając nie potknąć się o własne nogi.
-
Gdzie jest to schronisko? - pyta.
Wskazuję
na dwa żółte budynki, teraz już dość widoczne.
-
Zatrzymujemy się w tym drugim. Ten bliżej nas to stołówka i inne
takie – tłumaczę i wracam do rozmowy z przyjaciółką.
-
Więc jaki mamy plan "zajęć"? - pytam.
Pela
marszczy czoło i zastanawia się chwilę.
-
Pewnie będziemy mieli czas na rozpakowanie się...
-
... następnie tradycyjne zebranie w stołówce – kończę,
przypominając sobie poprzedni rok.
-
Potem na stówę jakieś gry zespołowe, a od jutra zaczyna się
survival! - mówi z większym entuzjazmem. - A może... Twierdza
BOYEN!
Na
jej twarzy maluje się podekscytowanie, a na mojej strach.
Oczywiście, wiedziałam, że to nie były p r a w d z i w e zombie,
ale bycie zamkniętym w środku nocy w wielkiej twierdzy z
pracownikami, którzy próbują cię wystraszyć, może skończyć
się traumą.
Nawet
nie zauważamy, kiedy obok nas pojawia się upragniony chodnik. Po
niedługiej chwili stoimy już, podzieleni na grupy na trawie, przed
budynkiem stołówki. Wiemy z którymi pracownikami mamy się
trzymać. Wychowawcy idą do drewnianej altany. Z doświadczenia, ja
i Pela wiemy, że zaraz na stoliku przed nimi pojawią się kubki
kawy i popielniczka.
Wysłuchujemy
regulaminu, tego, czego pod żadnym pozorem nie wolno nam robić,
tego, co wolno nam robić, ale tylko pod opieką nauczyciela i tego,
co możemy robić zupełnie sami, a na to składa się chyba tylko
wizyta w toalecie. Kiedy jeden z pracowników, który przedstawił
się jako Kamil (każe mówić nam do siebie po imieniu), mówi, że
to tyle, dyrektorka ośrodka prowadzi nas do schroniska i przydziela
pokoje. Te znajdujące się z zewnętrznej strony, mają szerokie
balkony, na których najczęściej przesiadują dzieciaki. Naszej
czwórce dostaje się pokój w głębi budynku. Dyrektorka daje mi
klucz z numerem 9, więc idziemy znaleźć odpowiednie drzwi.
-
W zeszłym roku byłyśmy w dziewiątce – przypomina mi Pela i obie
już wiemy, dokąd mamy iść.
Prowadzimy
Gaję i Serafinę po szerokich schodach, na półpiętrze skręcamy w
wąski, ciemny korytarz, prowadzący do ciągu pokoi.
-
Niechaj stanie się światłość – mówi Gaja, zapalając światło.
Przechodzimy
do normalnego, szerokiego korytarza, a po prawej stronie widzimy
sześć drzwi. Wyjmuję klucz z kieszeni i otwieram te właściwe.
Niemal
otumaniają mnie wspomniania.
Pokój
jest niewielki, ale wystarczający dla nas czterech. Stojąc przy
drzwiach, po prawej znajduje się kącik na bluzy, kurki, szafka na
buty. Metalowe wieszaki są przywiercone do drewnianej deski,
przytwierdzonej do ściany. Po lewej są drzwi do równie niedużej
łazienki, w której znajduje się prysznic, toaleta, lustro, zlew i
mała półka na różnego rodzaju pierdoły.
Na
przeciwko drzwi wejściowych znajduje się całkiem duże okno, z
którego mamy widok na park linowy i piaszczysty teren, na którym
zwykle odbywają się zawody sportowe oraz nauka łucznictwa.
Bardziej na prawo, ten widok przeradza się w okazały las.
Strzeliste drzewa są tak blisko, że aż chciałoby się wyciągnąć
rękę i ich dotkąć.
Na
ziemię sprowadza mnie zaciekła walka o łóżko. Serafina i Pela
próbują zająć to po prawej przy oknie. W końcu wygrywa Gaja,
która podkradła się od tyłu i skoczyła na posłanie. Śmieję
się, widząc tą scenę i zajmuję swoje ubiegłoroczne posłanie,
we wnęce. Mam stamtąd dobry widok na las i park.
Pomiędzy
dwoma łóżkami przy oknie stoi niewielki stolik. Wykładamy na
niego prowiant, robiąc spis żywności.
-
Dwa opakowania pianek, żelki, krakersy, paluszki, chipsy, gdzie
cola? A, jest. Ciastka, Walentyna, nie przesadziłaś przypadkiem? C
z t e r y opakowania?! - mówi Serafina.
W
tym momencie brakuje jej jedynie okularów i typowej podkładki,
jakie mają szefowie wielkich korporacji.
-
Wspominałaś coś o survivalu – mówi Gaja. - Więc, czego się
nauczyłyście w zeszłym roku? Wiecie, to mogłoby się nam przydać.
-
Ja tam piekłam podpłomyki w lesie. I zbierałam gałęzie –
uśmiecham się i wskazuję na Pelę – Ona działała w terenie.
-
Więc – Pela zaciera ręce - Po pierwsze: nigdy nie buduj szałasu
z Konradem. Po drugie: gdy Konrad ma pal, uciekaj jak najdalej. Po
trzecie: nie trzymaj rąk w tylnych kieszeniach, bo zostaniesz
posądzona o to, że lubisz macać się po dupie. Po czwarte: weź na
głowę kask. I piąte: w czasie szukania miejsca na szałas, zbieraj
foliówki i inne śmieci, aby móc je podłożyć pod liście.
-
Zbawienne rady – wybucham śmiechem.
-
Chwila, chwila – mówi Gaja. - Po co te foliówki?
Ja
i Pela wymieniamy znaczące spojrzenia. Nie zamierzamy im psuć
zabawy.
-
O środowisko trzeba dbać – zauważam z głupim uśmiechem na
twarzy.
-
Ej, dziewczyny, powinnyśmy się rozpakować – upomina nas
Serafina, więc wszystkie zabieramy się do rzeczy.
Po
chwili nasz ekwipunek jest rozłożony w szafie, na półkach, a my
po kolei zajmujemy łazienkę, by się przebrać. Wszystkie
przyjechałyśmy w jeansach i bluzkach na krótki rękaw. Ranek był
chłodny, a my nie spodziewałyśmy się takiego skoku temperatury.
Teraz wychodzimy ze schroniska w krótkich spodenkach.
Plac
zabaw jest oblegany przez chłopaków z naszej klasy. Wyglądają jak
umierający pustelnicy, więc lituję się i rzucam jednemu z nich
butelkę chłodnej wody, którą wzięłam z plecaka.
-
Dzięki – mówi i uśmiecha się, ukazując rząd białych zębów.
CDN
Witajcie! To opowiadanie zaczęłam pisać dosyć dawno, ale mimo to, jeszcze go nie skończyłam. Konsultacje z przyjaciółką trwają, więc w najbliższym czasie na pewno napiszę więcej :). Miłego dnia!
Ciekawie napisane :)
OdpowiedzUsuńhttp://happinessismytarget.blogspot.com/
Jakie genialne opowiadanie! Dawno nie czytało mi się czegoś tak lekko :) Miłego dnia! Obserwujemy?
OdpowiedzUsuńKomentarz u mnie = Komentarz u Ciebie
http://bieganiejestspoko.blogspot.com
Fajnie by było gdybyś je dokończyła, bo zapowiada się świetnie :D Mój Blog - klik
OdpowiedzUsuń