Przejdź do głównej zawartości

"Granat" - opowiadanie pozornie smutne


https://unsplash.com/search?utf8=%E2%9C%93&keyword=happy&button=


- Oh, Aguś, tak nam przykro – mówi prowadząca, zdobywając się na teatralne westchnięcie. Na ekranie telewizora wydawała się być milsza.
- Mam na imię Agata. Nie "Aguś" – odpowiadam cierpko.
Mam cichą nadzieję, że sofa, na której siedzę wciągnie mnie do środka i przetransportuje do domu. Jak właściwie znalazłam się w tym studiu?
Ah, no tak. Marek. 
Mój brat jest wschodzącą gwiazdą rock'a, czyli dostaje listy od fanek (skąd mają nasz adres?), często nawet prezenty. Gdy po szkole wracam do domu, w przedpokoju na podłodze leżą zwykle koperty i niewielkie paczuszki. Kiedy po raz enty, sprawdzałam czy na pewno drzwi były zamknięte, zrozumiałam, że pewnie te głupie dziewuchy wrzucają fanty przez drzwiczki dla psa. Tylko żeby któregoś dnia Aza się nie zdziwiła...
W zeszłym tygodniu Marek dostał maila z propozycją wywiadu w jednym z tych porannych show, które oglądamy rano z mamą. Dwie równoległe do siebie sofy, wścibska prowadząca, czerwona jak krew biurowa podkładka i twoje najmroczniejsze sekrety. Jako, że Marek nie wstydzi się swojej rodziny i chętnie wszędzie z nami chodzi, zabrał nas ze sobą. Taaak, wsparcie moralne. Razem z rodzicami siedzieliśmy na zapleczu, gdzie dobrze ukryci oglądaliśmy program. Wywiad przebiegał według planu, do czasu, gdy kobieta zaczęła wtrącać się do spraw rodzinnych.
- A jak twoja rodzina? - spytała.
- W porządku – odparł podejrzliwie Marek. Ja też wyczułam, że o coś tej babie chodzi.
- Widzicie? - skierowała wzrok do kamery – Jaki z niego twardziel! Marek, nie musisz niczego przed nami ukrywać – położyła mu rękę na kolanie. - Wszyscy już wiedzą o chorobie twojej siostry. Kochanie, zapraszamy tu do nas!
Na początku nie zorientowałam się, że chodzi o mnie. Ale jeżeli ta kobieta wiedziała o wszystkim... skąd?
Na drżących nogach weszłam na plan. Usiadłam obok Marka i skierowałam ku niemu pytające spojrzenie. Wzruszył ramionami, z bezradnością.
I tak, znaleźliśmy się w teraźniejszości. Znacie historię od czasu przybycia do tego piekielnego miejsca.
Więc kiedy ta kobieta wyjeżdża z "Aguś", jestem naprawdę wkurzona.
- Nie musisz tego trzymać tajemnicy – szybko przechodzi do rzeczy, nie troszcząc się o moją uwagę. - Jako kobieta, mogę cię zapewnić, że utrata piersi nie jest niczym wielkim.
Nie chcę tego, ale opada mi kopara, wręcz słyszę jak turla się po podłodze w kierunku jej wypastowanego buta. Nie, ona tego nie powiedziała. Nie powiedziała. Nie mogła!
- Rak piersi, to jest to, tak? - docieka.
- Wywiad skończony – Marek zrywa się i bierze mnie za rękę. Wyciąga mnie siłą ze studia, tylnym wyjściem wychodzimy na świeże powietrze. Czuję, że zaraz odlecę.
- Cały kraj teraz o tym wie, tak?
- Ja wiem czy cały... Aga, przykro mi, naprawdę...
- Ale Laura i Klara tak. I Krzysiek – wykrztuszam.
Żadnemu z nich nie powiedziałam o chorobie. Przejęliby się, gdyby się dowiedzieli. Możliwe, że bolałoby to ich bardziej niż mnie.I teraz będą patrzeć na mnie z litością. To nie tak miało być!
Nagle, szare masywne drzwi otwiera mój tata. Nie mija chwila, a bierze mnie w niedźwiedzi uścisk, kołysząc jak niemowlę.
- Tato – upominam go. - Tato, nie mogę oddychać.
- Ah, tak, przepraszam.
Zaraz potem na dwór wychodzi mama.
- Nie nagrali tego – informuje nas, przytulając mnie. Ci ludzie chcą mnie zadusić.
- Jak to? - pytam zaskoczona. - Widziałam na własne oczy czerwoną, mrygającą lampkę przy obiektywie kamery.
- No dobrze... To nie tak, że nie nagrali. Wasz ojciec – spogląda na tatę z wyrzutem – zniszczył sprzęt.
- Wow! Tato – Marek klepie go po plecach, śmiejąc się.
- Nie ma się z czego cieszyć, synu. Muszę zapłacić karę – wzdycha.
I choć powiedział, że to nic wesołego, to w drodze powrotnej, z tylnego siedzenia słyszymy z Markiem jak w rozmowie rodziców, ojciec mówi, "a widziałaś jego minę?", wesołym szeptem.
Uśmiecham się do siebie. Za to kocham tę rodzinę: choć wiem, że się martwią, niczego nie roztrząsają i dają życiu płynąć.
Tymczasem, widok monotonnych ulic usypia mnie. Zanim zasnę, myślę o tym tygodniu, który mnie czeka. Ostatnie siedem dni w szkole. Potem? Nauczanie indywidualne w szpitalnej sali. Łysa ja, bez przyjaciół, bez miłości, z malutką nadzieją na życie.
Następnego dnia, wchodzę do szkoły, czując, że nogi mam jak z waty. Nie mogę zwlekać, bo inaczej się wycofam. Stawiam nogę za nogę, już mam wrażenie, że jestem odmieńcem. Tylko, że póki co mam włosy.
- Aga! - Krzysiek obejmuje mnie od tyłu. Podskakuję, wystraszona.
- Cześć.. Musimy pogadać – mówię niemrawo.
- Okej – uśmiech na jego twarzy zastępuje niepokój, jakby wiedział co się święci. Niestety, nie wie.
- Musimy się rozstać – wykrztuszam. Jestem równie zaskoczona jak on, że przeszło mi to przez gardło.
- Ale... dlaczego? Jesteś na mnie zła? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, nie o to chodzi, jesteś naprawdę wspaniały, ale czuję, że to nie to – kłamię. Jest mi tak strasznie wstyd. - Nie mogę tego dalej ciągnąć, to byłoby nie w porządku. W stosunku do mnie jak i do ciebie. Po prostu... nie kocham cię już – w myślach warczę do głosiku w mojej głowie, żeby się zamknął.
Nie mogę czekać na odpowiedź, bo już czuję jak pieką mnie oczy. Klnę pod nosem, powstrzymując płacz. Punkt pierwszy odhaczony.
Mijają kolejne trzy lekcje. Okazuje się, że kończymy dwie godziny wcześniej, niż powinnyśmy. Cieszyłabym się, ale zdecydowanie nie teraz. Klara i Laura próbują wyciągnąć mnie do miasta, na spacer. Odmawiam, choć mam wielką ochotę gdzieś pójść. Kolejne dni mijają podobnie. Odłączam się od nich, nie rozmawiam, odrzucam wszelkie propozycje wyjść i odwiedzin. Po ostatniej lekcji, w piątek, Marek podjeżdża po mnie pod szkołę nowym samochodem i razem jedziemy do domu. Gdy opuszczamy parking, we wstecznym lusterku udaje mi się zobaczyć przyjaciółki i chłopaka. Nie, eks-przyjaciółki i eks-chłopaka. Stoją we trójkę i wpatrują się w samochód. I chyba wszyscy są zdezorientowani, smutni.
- W porządku? - pyta mnie brat, który od początku wiedział o moich zamiarach.
- Jakoś nie bardzo – opieram czoło o szybę. - Nie chciałam tego robić.
- Wiem – wzdycha. - Więc dlaczego?
Jedyna względnie sensowna odpowiedź, którą mogę wymyślić to cytat z Gwiazd Naszych Wina.
- Jestem jak granat. Minimalizuję ofiary. Mogę umrzeć.
- Możesz też wyzdrowieć.
- Hazel Grace nie wyzdrowiała.
- Nie wiesz tego, Green skończył książkę i niczego nie wytłumaczył – krzywi się.
- Tak, po śmierci Augustusa. Wygrałam? - pytam.
- Na razie, póki nie wymyślę riposty.
Resztę trasy pokonujemy w ciszy. Wysiadamy pod blokiem. Szybko pakuję trochę rzeczy i z czarną torbą w ręce, z powrotem pakuję się do samochodu. Jedziemy do szpitala. Hura.

Dwa lata i trochę później...

Przeszłam kilka operacji, chemioterapii. W skrócie. Jestem łysa i strasznie mi się to podoba (Żadnych grzebieni, szczotek, żadnego układania fryzury! To niezwykle praktyczne!), mimo, że tak zupełnie jeszcze zdrowa nie jestem. Przedłużają moje życie jak mogą. Odrzuciłam przyjaciół, przeze mnie Marek zaniedbał swoją karierę. Rodzice i on siedzą ze mną tak długo, jak mogą.
Nie mogę powiedzieć, że nie tęsknię za Klarą, Laurą, Krzyśkiem. Czuję się pusta, bo działałam wbrew sobie. A jednak, każdego dnia przez te lata, miałam nadzieję, że któreś z nich stanie w drzwiach mojej sali.
Zasypiam. Potrzebuję dużo snu. Oddycham miarowo, mocno otulając się kołdrą. Nie ma szans, żeby tu byli, a jednak słyszę głos Klary, rozmawiającej z Markiem. Nie chcę wierzyć, że to naprawdę ona, bo może to kolejny skutek uboczny chemioterapii. Nie mam ochoty robić sobie nadziei, a jednak to ona. Upewniam się, gdy otwieram oczy. Za nią stoi pozostała dwójka, są przygnębieni, rozglądają się po sali. Marek odwraca się i widzi, że już nie śpię. Mówi coś do nich, a oni podchodzą do mojego łóżka, jakby sami nie wierzyli w to, co widzą.
- Żeby jakakolwiek dieta była tak skuteczna... - wzdycha Laura.
Przypominam sobie, że strasznie schudłam.
- Ty tylko o jednym! Cicho bądź – szturcha ją Klara.- To nie odpowiednie miejsce ani czas.
- Nie, to najlepszy czas. Bardzo się tu nudzę – mówię z krztą wesołości.
- Aga... - zaczyna Krzysiek – nie myśl tylko, że przez cały ten czas nie próbowaliśmy dowiedzieć się... co się stało. Tylko, że nikt nie wiedział.
- Krążyły plotki – rehabilituje się Laura – że wyjechałaś, przeprowadziłaś się hen, wsi no dal! Nie było z tobą kontaktu. Twój brat nie odbierał telefonu.
- Więc skąd się tu wzięliście?
- W końcu sam zadzwonił... Powiedział o wszystkim. Dlaczego zrobiłaś to, co zrobiłaś – mówi Klara.
- Dlaczego? - pyta Krzysiek.
Dyktuję to, co mówię wszystkim, gdy pytają o przyjaciół.
- Jestem jak granat. Chciałam zminimalizować szkody.
- Dobra, ale jaki jest prawdziwy powód? - niecierpliwi się Laura. - Cytacik z książki wiele nie mówi.
Przy jęku sprężyn, podnoszę się do pionu.
- Okej. Klara... Pamiętasz, kiedyś tak teoretycznie spytałam cię, co zrobiłabyś, gdybym zachorowała na raka? I tak, wtedy jeszcze wszystko było w porządku.
Kiwa głową.
- Powiedziałaś, że wspierałabyś mnie, ale potajemnie byś płakała. Nie chciałam, żebyś musiała się o mnie martwić. Luiza... To ty zawsze powtarzasz, że jestem wzorem optymizmu i tej całej radości życiowej. Co by było, gdybym to wszystko straciła? Pomyślałabyś, że się poddaję i zacznę pisać mroczne wiersze o śmierci. Zawiodłabyś się. I Krzysiek... Ty zawsze widziałeś mnie taką silną, mocną... stabilną. Pewną swojej przyszłości. Spójrz na to, co jest przed tobą. Bałam się, że jeśli mnie taką zobaczysz, uznasz mnie za kompletnie inną dziewczynę. Nie tą, którą kochałeś.
Krzysiek przez dłuższą chwilę kręci głową, jakby to było dla niego zbyt wiele informacji. Za dużo.
- Nie pokochałem cię za wygląd. Podoba mi się twoja osobowość, to, JAKA jesteś. Nie ma znaczenia twoja fryzura, czy cokolwiek innego. Kocham c i e b i e, nie twój wygląd.
- Kochasz? Byłam przecież taka okropna.
- Nigdy nie przestałem.
- Ale... Kłamałam... Wtedy...
- Wiem. I wiedziałem, że coś było nie tak. Ale teraz już się nas nie pozbędziesz, nie martw się.
- Aga, pamiętaj, że przyjaciele są od tego, żeby się wspierać. Nie martw się tym wszystkim. Wszyscy cię kochamy i nie damy ci odłożyć życia na drugi plan – wtrąca się Klara.
- I teraz będzie ci o wiele łatwiej – mówi energicznie Laura.
- Kochani, dziękuję wam – wykrztuszam.
Cała trójka pochyla się nad łóżkiem i przytulają mnie po kolei.
Na mojej łysince wiążę błękitną chustkę, którą przyniosła Laura. Od razu czuję się lepiej.

Komentarze

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.

✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.

Popularne posty z tego bloga

Publikujesz?

Jakby nie dość było, że z całego serca wyczekuję lata, słońce wyszło z samego rana dosłownie na piętnaście minut, a potem zniknęło pod warstwą chmur, ukrywając się przez resztę dnia. Witam was tym pozytywnym akcentem! O czym możemy pomówić dzisiaj? O tym, o czym obiecałam się wypowiadać. Czyli kiedy publikować, a kiedy swoje dzieła zachować w szufladzie? Nie wiem, ale się wypowiem! Zacznijmy od tego, że publikować możemy w różnych formach. Możliwe jest wysłanie swojego tekstu do jednej z młodzieżowych gazet, czasopism literackich, które zwykle chętnie przyjmują kilka akapitów od początkujących, jeśli tylko propagują postęp i samokształcenie. No, nie zawsze, ale warto próbować. Oprócz ucieczki do papierowych opcji, możemy założyć konto na jednym z serwisów internetowych takich jak: * Wattpad, * Sweek, * Blogspot (lub każda inna platforma oferująca założenie własnej strony), * Tumblr, * Facebook (dla odważnych, warto pisać pod pseudonimem).

Pozytywne rzeczy i ich skutki...

... czyli jak sprawić, żeby dzień stał się lepszy (będąc świadomą konsekwencji) lub życie, w końcu składa się ono z chwil. ☺ Często uśmiech działa cuda. Uśmiechnij się do przypadkowego przechodnia, może akurat jest czymś zmartwiony? Umilisz dzień i jemu i sobie. Zbyt wielu ludzi popiera ignorancję i szarą prozę życia. Przypadkowy uśmiech jest niespodziewany, a większość z nich po prostu lubi niespodzianki. Ewentualny skutek : osoba może oczywiście wziąć cię za wariata, ale nie przejmuj się. Bycie wariatem jest w porządku.  ☁ Bądź ponad tym Czyli coś, co staram się robić na co dzień. Pomóż nawet w złości. Temu, kogo nie znosisz, nienawidzisz, nie możesz znieść. Po prostu olej wszystko i bądź okej w stosunku do siebie. Wszyscy mamy wady, irytujące nawyki, wkurzające śmiechy. Nie musisz być sympatyczny, ale wystarczą twoje dobre chęci, by okazać dobre serce. Skutek: Oczywiście możesz być wykorzystywany, ale w tym tkwi haczyk. Zachowaj umiar w pomaganiu.

Życie mimo wszystko

Rozdział 7 Po piętnastu minutach, ubrana w zieloną piżamę, rozścieliłam sobie posłanie na podłodze, obok akwarium w pokoju Shauny. Usiadłam na poduszce i wpatrywałam się w złote rybki. Do pokoju weszła Shauna. - Nie przychodzi ci do głowy, jakim cudem zmieniłam się z powrotem w człowieka i co znaczyły te wizje? - spytałam. Shauna zamyśliła się. - Nie bardzo. Ale jeśli nie padniesz po pół godziny ze zmęczenia, to możemy poszukać trochę w necie. Może też przypomnisz sobie coś więcej? - zaproponowała. - Dobra. Shauna postawiła laptop na dywanie i usiadła obok mnie. - Myślisz, że kamień miał coś wspólnego z twoją wizją? - Jaki kamień? - spytałam zdezorientowana. - Ten, przy którym usiadłaś. - Wątpię. - A te iskry? - Shauna, może najpierw znajdziemy coś na temat wizjii? Ten temat wydaje się być łatwiejszy. No bo porównaj: moja przyjaciółka kilka tygodni po śmierci, znów stała się człowiekiem, a z jej dłoni sypały się iskry vs co to wizje? - Dobrze mówisz. Ja