„Gdy wrócisz do kraju, powiedz tym, którzy czekają wieści: Za wasze jutro oddaliśmy nasz dzień dzisiejszy”
Dziś mam dla was przemyślenia, ale nie moje, tylko Rosie. Do tego poruszająca piosenka. Zapraszam.
PAMIĘĆ
Jest
kluczowym słowem moich dzisiejszych rozmyślań .
Czy
kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym dlaczego zapamiętujemy
pewne wydarzenia lub chwile z naszego życia? Odpowiedź jest prosta
i od razu sama się nasuwa.
Bo
jest to coś bardzo ważnego, a może coś co przyczyniło się do
czegoś jeszcze bardziej znaczącego. Zastanawiacie się pewnie do
czego dążę.
To
proste: WOJNA NA PACYFIKU
Amerykanie
po ataku Japończyków na Pearl Harbour kontratakują. Tak właśnie
zaczyna się krwawa wojna między siłami dwóch krajów. 7 grudnia
1941 roku nazywany jest dniem hańby i zagrzewa amerykańskich
chłopców do walki. Do walki o wolność odkupionej krwawą ofiarą.
Bardzo krwawą…
Pierwszy
raz zetknęłam się z wojną na Pacyfiku czytając książkę
„Sztandar chwały” i obejrzawszy kilka odcinków serialu pt.
„Pacyfik”. Wszystko to skłoniło mnie do długich przemyśleń
na temat tej wojny. Na temat ofiar. Na temat żołnierzy, którzy
ginęli i ginęli za przyjaciół i kraj, który tak kochali.
„Sztandar
chwały” to książka jakich mało. Jej autorem jest syn jednego z
weteranów wojennych. Byłego sanitariusza, który uczestniczył w
bitwie na Iwo Jimie. Jednej
z najbardziej krwawych,
ale także najbardziej zapamiętanej przez Amerykanów „potyczce”
amerykańskich i japońskich chłopców.
Szczerze
przyznam, iż szukałam w bibliotece jakiejś ciekawej lektury wśród
książek historycznych. Liczyłam na to, że natrafię na „Cienką
czerwoną linię” lub jakieś książki o wojnie w Europie, a
jednak stało się inaczej. Gruby tom z dwójką żołnierzy Piechoty
Morskiej na okładce. Tego się nie spodziewałam. Nie wiele też
myśląc sięgnęłam po nią. Dziękuję losowi, że ją znalazłam.
Iwo
Jima jedna z małych niewidocznych wysepek na Pacyfiku była tylko
kolejnym celem w teatrze działań wojennych Armii Piechoty Morskiej.
Zdobycie jej miało zająć kilka dni. Niestety kilka dni
przeistoczyło się w kilkadziesiąt długich, niekończących się
dni krwawych walk. Tysiące chłopców wylądowało w
tym „piekle bez ognia” wielu nie powróciło. Zdecydowanie zbyt
wielu tam pozostało. Wygrana Amerykanów niczym nie różniła się
od przegranej. Nikt kto wiedział o tym co tam się stało nie
cieszył się ze zwycięstwa. Nikt nie odczuwał radości. Był tylko
ból…
Książka
skupia się nie tylko na działaniach zbrojnych Marines- żołnierzy
specjalnych, najlepszych, tych od najcięższych zadań, dumy narodu.
Opisuje nie tylko Iwo Jimę. Opowiada o losach sześciu chłopców,
którzy zatwierdzili na szczycie Suribashi amerykańską flagę.
Sześciu zwykłych żołnierzy Marines, którzy po prostu poszli na
górę, by zmienić flagę, gdyż właśnie taki dostali rozkaz.
Dlaczego, więc stali się tak sławni? Gdyby nie zdjęcie, które
przez łut szczęścia zostało wtedy zrobione nikt, by o nich nie
usłyszał. Nigdy nie staliby się sławni.
Mike
Strank, John „Doc” Bradley, Ira Hayes, Rene Gagnon, Harlon Block,
Franklin Sousley sześciu żołnierzy dzięki, którym Ameryka znów
odnalazła nadzieję. Tylko trzech z nich powróciło żywych. Stali
się sławni. Nazywani byli bohaterami, lecz oni sprzeciwiali się
temu. Zawsze próbowali powiedzieć, że tylko zmieniali flagę, że
tak naprawdę nic nie zrobili. Ludzie jednak wierzyli w to, w co
chcieli wierzyć. Bohaterami byli Ci, którym nie dane było
powrócić…
Książka
nie skupia się jedynie na aspektach krwawej wojny na Pacyfiku, czy
też samej Iwo Jimy. Opowiada o losach sześciu zupełnie zwykłych
chłopców, którzy przeistoczyli się w prawdziwych bohaterów-nawet
jeśli sami tak nie uważali zawsze nimi
pozostaną.
Dzieciństwo, dorastanie, wstąpienie do Piechoty Morskiej (z różnych
przyczyn), wojna, śmierć…
Bardzo poruszyło mnie samo
zestawienie tego wszystkiego. Same walki były skromnie opisane, lecz
przeżycia i doznania chłopców były dogłębnie przedstawione
czytelnikowi. Rzut światła na Amerykańskie miasta w XX wieku,
życie, codzienność, nagle wojna, zmiany, chwała, bohaterowie,
krew, śmierć. Śmierć nie tylko Amerykanów, ale także
Japończyków. Autor znów mnie zaskoczył, bo przedstawił także
drugą stronę medalu. Cesarz wpajał im do głowy coś zupełnie
innego niż Marines. Jeśli nie umrzesz w walce przyniesiesz hańbę
dla narodu i swojej rodziny. Nie mogli przeżyć, a nawet jeśli
powrócili do kraju zostawali zabijani. Dlatego też jeśli zostali
schwytani najczęściej sięgali po granat uśmiercając przy tym
amerykańskich chłopców.
„Japończyk
gotów był zginąć za cesarza.
Ten motyw czynił go groźnym. Ale ci chłopcy gotowi byli zginąć
jeden za drugiego. A ten motyw czynił ich niezwyciężonymi”
„To
nie była kwestia życia, śmierci czy walki. To była kwestia pomocy
przyjaciołom.”
„Ale
żaden człowiek, który widział Tarawę, Saipan (…), nie
zgodziłby się, że cała amerykańska stal tkwiła w działach i
bombach. Nie brakowało jej też w sercach ludzi, którzy szturmowali
te plaże”
Czytając
Tę książkę czasem miałam ochotę nią rzucić, usiąść w kącie
i zacząć płakać. Były też momenty kiedy śmiałam się przez
łzy lub uśmiechałam wyobrażając sobie te lepsze aspekty
wojennego życia chłopców.
Bardzo
długo myślałam o wszystkim tym co ich spotkało. O tym, że każdy
z nich był bohaterem. Może nie uważali siebie za kogoś ważnego,
ale nie każdy poszedłby na wojnę. Zginąć lub zabić. Widzieć
śmierć lub jej doświadczyć. To była wielka i niewyobrażalna
odwaga, miłość, poświęcenie. Myślimy, że sami dalibyśmy radę,
ale czy bylibyśmy w stanie stanąć twarzą w twarz ze śmiercią?
Czy potrafilibyśmy ochronić innych? Czy dalibyśmy radę kogoś
zabić?
Książka
może nie jest najlepszą wojenną lekturą, ale gdyby nie ona i jej
przesłanie i cała ta historia. Bardzo mnie poruszyła. Bardzo się
do nich przywiązałam. Najbardziej polubiłam Mike’a. Chyba tak
jak każdy z żołnierzy. Czułam ogromny respekt i empatię. Przez
samo czytanie o jego życiu i jego charakterze wyobrażałam sobie
jak stoi obok mnie. Bezpieczeństwo i spokój, który od niego
promieniował przyciągał i zrzeszał Marines, tak jak i przyciągnął
mnie. Bardzo chciałabym go poznać, ale jak przeczytałam tą
książkę poczułam się jakbym przeszła razem z nimi przez trudy
życia. Poznawanie ich historii było jak spędzenie z nimi czasu,
poznanie ich.
Po
przeczytaniu tej książki przeszłam pewnego rodzaju załamanie. Tak
jak weterani nie potrafili dzielić się okropnymi obrazami ciał
przyjaciół uwięzionych i torturowanych przez
Japońców, tak i ja nie mogłam przestać myśleć o tym, że bardzo
chciałabym im pomóc. Myślałam, że chciałabym ich uratować.
Poczułam to co oni wszyscy odczuwali: „To była kwestia pomocy
przyjaciołom.”
„Sztandar
chwały” otworzył zamknięte drzwi w moim sercu. Otworzył je na
ważne detale, których nie byłam w stanie dostrzec wśród mgieł
rzeczywistości, która mnie otacza. Nigdy nie rozmyślałabym o
sensie życia, wojny, śmierci, ojczyźnie, honorze, bohaterstwie i
ofierze. Jestem niewiarygodnie bardzo wdzięczna, iż akurat byłam
tego dnia w bibliotece, znalazłam właśnie tę książkę i
poznałam właśnie tę historię. Nigdy nie zapomnę, aby
podziękować tym chłopcom za odwagę i za to, że ich:
„NIEZWYKŁE
MĘSTWO BYŁO ZWYKŁĄ RZECZĄ”
Cytaty,
które otworzą wasze serca:
„Jedyną
nową rzeczą na tym świecie jest historia, której nie znamy.”
„Wszystkie
wojny są dziecinne i toczone przez dzieci.”
„Dobrze,
że wojna jest taka potworna. W przeciwnym razie moglibyśmy ją
polubić.”
„Nie
martw się o mnie, Mamo. Nic mi się nie stanie.”
„Za
te czyny Thomas Mayers otrzymał Krzyż Marynarki Wojennej. Nigdy nie
zapomniał przebiegu tego krwawego epizodu. Crull, piegowaty
Irlandczyk, który nie skończył jeszcze osiemnastu lat, krzyczał
przed śmiercią. A jego słowa miały już na zawsze prześladować
Mayersa: „Mamo! Mamo! Mamo on mnie zabija! Mamo, on mnie zabija!”
„Weterani
wiedzieli jednak, że ostatnim słowem ginącego w bitwie chłopca
wcale nie jest imię cesarza. Jest nim to samo słowo, które
wykrzykiwali z ostatnim oddechem wszyscy żołnierze od zarania
dziejów. Wymawiali je w różnych językach, ale znaczyło zawsze to
samo. Jego ostatnim słowem było niezmiennie Okasan!
Niemiec wołałby: Mutter!
Anglicy i Amerykanie: Mother!
Mom! Albo Mommy!
Mamo.”
„Nic
poza przegraną bitwą nie jest choćby w połowie tak przygnębiające
jak bitwa wygrana.”
„Nie
ma wielkich ludzi. Są tylko wielkie wyzwania, którym
zwykli ludzie, chcąc nie chcąc, pod naciskiem okoliczności, muszą
sprostać.”
„Gdy
wrócisz do kraju,
Powiedz
tym, którzy czekają wieści:
Za
wasze
jutro
Oddaliśmy
nasz dzień dzisiejszy”
ZDJĘCIA Z: morguefile.com
Piękne przemyślenia T-T.
OdpowiedzUsuń