Rozmawiałyśmy
bardzo długo. Okazuje się, że rozmowa z ciocią przywróciła mnie
do życia, a przynajmniej na tyle, bym zwlekła się z łóżka i
wzięła prysznic.
Zmywam
z siebie warstwę brudu i bezsilności, czuję się o wiele lepiej,
gdy wychodzę z łazienki. Zza roku wyłania się Ami. W dresach i
starej, rozciągniętej bluzie. Chyba idzie robić pranie.
-
Jak się czujesz? - zagaduje mnie.
Zapewne
nie spodziewa się odpowiedzi, lecz nie mogę kolejny raz jej tak
potraktować. Zaopiekowała się mną, zapewniła dach nad głową.
Nie mogę być aż tak bezduszna. Ona przez cały ten czas
zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka, a ja jak rozwydrzony
dzieciak.
-
Czysta i świeża – zdobywam się na żartobliwy ton i półuśmiech.
Przyjaciółka
patrzy na mnie przez chwilę, nabiera pewności, że może zacząć
się śmiać.
Ostatnimi
czasy nie byłam najlepszą kandydatką do rozmów. Gdy przyjaciołom
udawało się wydusić ze mnie choć jedno zdanie, miałam pokaźnie
wahania nastrojów, więc nigdy nie mieli pewności, jak zareaguję.
Na
twarzy Ami maluje się ulga. Powróciłam do świata żywych, a to
dobrze. Wyglądam na silną, więc muszę być silna. Gdy ja upadam,
świat staje do góry nogami.
-
Dziękuję, że znalazłaś moją ciocię. Naprawdę potrzebowałam
tego – jąkam się. - Jeśli kiedykolwiek będę mogła ci się
odwdzięczyć, daj znać.
Nie
umiem mówić o swoich uczuciach,, a co za tym idzie – wyrażać
wdzięczności. Najchętniej powiedziałabym jej wszystko: że nigdy
nie miałam lepszej przyjaciółki, że gdyby nie ona, pewnie
wylądowałabym Bóg wie gdzie, że zawdzięczam jej tak strasznie
dużo. Że mojej wdzięczności nie odzwierciedli żaden
powierzchowny aforyzm, który działa przez krótką chwilę. Chcę
jej uświadomić, że moja przyjaźń, marna i to bardzo, jest
wieczna.
-
Dobrze, że czujesz się lepiej. Wiem, że jest ci ciężko, ale dasz
radę, a póki się nie pozbierasz, możesz zostać u mnie. Nie ma
problemu – mówi. - Aiden, jesteś naprawdę silna. Fakt, brzmię
teraz jak w całkiem niezłym filmie...
-
Dennym filmie – wtrącam.
-
... ale taka jest rzeczywistość. Posłuchaj, czeka nas jeszcze
pogrzeb twojej mamy... Musisz to przetrwać, a my z Aleksem ci
pomożemy. Nie mogę powiedzieć nic, co podniosłoby się na duchu,
ale chcę żebyś wiedziała, że możesz na nas liczyć.
Chcę
dodać coś jeszcze, ale głos więźnie mi w gardle.
"Nie
teraz. Nie wycofuj się. Miałaś walić prosto z mostu, pamiętasz?"
Raz
kozie śmierć, myślę, i mówię:
-
Przeprowadzam się do cioci.
Zamiera,
opierając kosz z mokrym praniem na biodrze. Zaczyna przypominać
kamienny posąg, dopóki nie mruga.
-
Co chcesz przez to powiedzieć?
-
Wyjeżdżam. Pewnie dopiero po pogrzebie, ale muszę to zrobić.
Widzisz, w tym miejscu trudno jest mi być silną. Zbyt dużo się
tutaj wydarzyło, a ja chcę zacząć z czystą kartą - mówię.
Oddycham głęboko, żeby nie utracić panowania nad emocjami. - I
wiem co to oznacza. Nie będziemy się widywać.
Przepraszam za to.
Ami
wzdycha ciężko i kładzie kosz na podłodze.
-
Nie masz za co przepraszać. Jeżeli tak właśnie myślisz, i jest
to tylko i wyłącznie twoja decyzja, to ja ją szanuję. Bo ty tego
chcesz, prawda? Nie zostałaś zmuszona?
Zastanawiam
się, kiedy tak zmądrzała. Poczucie winy przygniata mnie jeszcze
bardziej.
-
Nie.
-
Dobrze więc – rozgląda się. - Chyba powinnaś powiedzieć
Aleksowi. Ma zaraz wpaść.
Bierze
kosz i odchodzi, ale zauważam, że jest bardziej przygarbiona.
***
Siedzę
w salonie i czekam na Aleksa. Nerwowo skubię brzeg kanapy, po chwili
dosiada się do mnie Ami.
-
A co jeśli mu nie powiem? - pytam z nadzieją na jakieś inne
wyjście.
-
Nie możesz go tak potraktować – ściska moją dłoń.
Podświadomie
to wiem, ale część mnie ma ochotę uciec od całego zamieszania i
ukryć się gdzieś głęboko w dziczy. Mogłabym polować na
wiewiórki, zbudowałabym szałas. Mogłoby mi się udać.
***
Ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://sylwiasyla.blogspot.com :)