Przejdź do głównej zawartości

"Survival" - część pierwsza


Wysiadamy wreszcie z dusznego autokaru i stajemy na piaszczystej drodze. Pył unosi się, gdy dotykam stopami podłoża. Od razu czuję, że okruchy dostają się do moich butów, co nie jest zbyt wygodnym doświadczeniem. Ignorując to, patrzę na drzwi pojazdu i czekam aż wysiądzie z niego reszta klasy. Wzrokiem szukam przyjaciółek, jednoczeście próbuję się uwolnić od smrodu spalin. Słońce przygrzewa jak nigdy. Wydaje się, że uwzięło się akurat na nas – biednych, strapionych podróżą gimnazjalistów. Od kilku minut stania na tym upale, czuję, że skóra na ramionach zaczyna mnie palić. Klimat przypomina istną patelnię.
W tłumie zgrzanych uczniów widzę trzy głowy: czarną, brązową i blond. Staję na palcach i macham ręką.
- Hej! Tutaj!
 Po paru minutach idziemy już ramię w ramię razem z resztą grupy. Gaja i Serafina wesoło o czymś rozprawiają, rozglądają się zaciekawionym wzrokiem. Przypatrują się pięknemu, zielonemu lasowi, w oddali widać już blask jeziora, więc podekscytowane, uśmiechają się do siebie. Zapewne nie mogą się doczekać zanurzenia w chłodnej, krystalicznej wodzie. Za to ja i Pela idziemy w spokoju, tylko się rozglądamy. Jesteśmy tu już trzeci raz, więc nasz entuzjazm ogranicza się do przypominania sobie, co nas tu spotkało w podstawówce i rozprawiania, o tym, jakie atrakcje wymyślą tym razem.
Podbiega do mnie jedna z koleżanek.
- Walentyna! - krzyczy.
Odwracam się, starając nie potknąć się o własne nogi.
- Gdzie jest to schronisko? - pyta.
Wskazuję na dwa żółte budynki, teraz już dość widoczne.
- Zatrzymujemy się w tym drugim. Ten bliżej nas to stołówka i inne takie – tłumaczę i wracam do rozmowy z przyjaciółką.
- Więc jaki mamy plan "zajęć"? - pytam.
Pela marszczy czoło i zastanawia się chwilę.
- Pewnie będziemy mieli czas na rozpakowanie się...
- ... następnie tradycyjne zebranie w stołówce – kończę, przypominając sobie poprzedni rok.
- Potem na stówę jakieś gry zespołowe, a od jutra zaczyna się survival! - mówi z większym entuzjazmem. - A może... Twierdza BOYEN!
Na jej twarzy maluje się podekscytowanie, a na mojej strach. Oczywiście, wiedziałam, że to nie były p r a w d z i w e zombie, ale bycie zamkniętym w środku nocy w wielkiej twierdzy z pracownikami, którzy próbują cię wystraszyć, może skończyć się traumą.
Nawet nie zauważamy, kiedy obok nas pojawia się upragniony chodnik. Po niedługiej chwili stoimy już, podzieleni na grupy na trawie, przed budynkiem stołówki. Wiemy z którymi pracownikami mamy się trzymać. Wychowawcy idą do drewnianej altany. Z doświadczenia, ja i Pela wiemy, że zaraz na stoliku przed nimi pojawią się kubki kawy i popielniczka.
Wysłuchujemy regulaminu, tego, czego pod żadnym pozorem nie wolno nam robić, tego, co wolno nam robić, ale tylko pod opieką nauczyciela i tego, co możemy robić zupełnie sami, a na to składa się chyba tylko wizyta w toalecie. Kiedy jeden z pracowników, który przedstawił się jako Kamil (każe mówić nam do siebie po imieniu), mówi, że to tyle, dyrektorka ośrodka prowadzi nas do schroniska i przydziela pokoje. Te znajdujące się z zewnętrznej strony, mają szerokie balkony, na których najczęściej przesiadują dzieciaki. Naszej czwórce dostaje się pokój w głębi budynku. Dyrektorka daje mi klucz z numerem 9, więc idziemy znaleźć odpowiednie drzwi.
- W zeszłym roku byłyśmy w dziewiątce – przypomina mi Pela i obie już wiemy, dokąd mamy iść.
Prowadzimy Gaję i Serafinę po szerokich schodach, na półpiętrze skręcamy w wąski, ciemny korytarz, prowadzący do ciągu pokoi.
- Niechaj stanie się światłość – mówi Gaja, zapalając światło.
Przechodzimy do normalnego, szerokiego korytarza, a po prawej stronie widzimy sześć drzwi. Wyjmuję klucz z kieszeni i otwieram te właściwe.
Niemal otumaniają mnie wspomniania.
Pokój jest niewielki, ale wystarczający dla nas czterech. Stojąc przy drzwiach, po prawej znajduje się kącik na bluzy, kurki, szafka na buty. Metalowe wieszaki są przywiercone do drewnianej deski, przytwierdzonej do ściany. Po lewej są drzwi do równie niedużej łazienki, w której znajduje się prysznic, toaleta, lustro, zlew i mała półka na różnego rodzaju pierdoły.
Na przeciwko drzwi wejściowych znajduje się całkiem duże okno, z którego mamy widok na park linowy i piaszczysty teren, na którym zwykle odbywają się zawody sportowe oraz nauka łucznictwa. Bardziej na prawo, ten widok przeradza się w okazały las. Strzeliste drzewa są tak blisko, że aż chciałoby się wyciągnąć rękę i ich dotkąć.
Na ziemię sprowadza mnie zaciekła walka o łóżko. Serafina i Pela próbują zająć to po prawej przy oknie. W końcu wygrywa Gaja, która podkradła się od tyłu i skoczyła na posłanie. Śmieję się, widząc tą scenę i zajmuję swoje ubiegłoroczne posłanie, we wnęce. Mam stamtąd dobry widok na las i park.
Pomiędzy dwoma łóżkami przy oknie stoi niewielki stolik. Wykładamy na niego prowiant, robiąc spis żywności.
- Dwa opakowania pianek, żelki, krakersy, paluszki, chipsy, gdzie cola? A, jest. Ciastka, Walentyna, nie przesadziłaś przypadkiem? C z t e r y opakowania?! - mówi Serafina.
W tym momencie brakuje jej jedynie okularów i typowej podkładki, jakie mają szefowie wielkich korporacji.
- Wspominałaś coś o survivalu – mówi Gaja. - Więc, czego się nauczyłyście w zeszłym roku? Wiecie, to mogłoby się nam przydać.
- Ja tam piekłam podpłomyki w lesie. I zbierałam gałęzie – uśmiecham się i wskazuję na Pelę – Ona działała w terenie.
- Więc – Pela zaciera ręce - Po pierwsze: nigdy nie buduj szałasu z Konradem. Po drugie: gdy Konrad ma pal, uciekaj jak najdalej. Po trzecie: nie trzymaj rąk w tylnych kieszeniach, bo zostaniesz posądzona o to, że lubisz macać się po dupie. Po czwarte: weź na głowę kask. I piąte: w czasie szukania miejsca na szałas, zbieraj foliówki i inne śmieci, aby móc je podłożyć pod liście.
- Zbawienne rady – wybucham śmiechem.
- Chwila, chwila – mówi Gaja. - Po co te foliówki?
Ja i Pela wymieniamy znaczące spojrzenia. Nie zamierzamy im psuć zabawy.
- O środowisko trzeba dbać – zauważam z głupim uśmiechem na twarzy.
- Ej, dziewczyny, powinnyśmy się rozpakować – upomina nas Serafina, więc wszystkie zabieramy się do rzeczy.
Po chwili nasz ekwipunek jest rozłożony w szafie, na półkach, a my po kolei zajmujemy łazienkę, by się przebrać. Wszystkie przyjechałyśmy w jeansach i bluzkach na krótki rękaw. Ranek był chłodny, a my nie spodziewałyśmy się takiego skoku temperatury. Teraz wychodzimy ze schroniska w krótkich spodenkach.
Plac zabaw jest oblegany przez chłopaków z naszej klasy. Wyglądają jak umierający pustelnicy, więc lituję się i rzucam jednemu z nich butelkę chłodnej wody, którą wzięłam z plecaka.
- Dzięki – mówi i uśmiecha się, ukazując rząd białych zębów. 

 CDN

 
Witajcie! To opowiadanie zaczęłam pisać dosyć dawno, ale mimo to, jeszcze go nie skończyłam. Konsultacje z przyjaciółką trwają, więc w najbliższym czasie na pewno napiszę więcej :).  Miłego dnia!
 

Komentarze

  1. Ciekawie napisane :)
    http://happinessismytarget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie genialne opowiadanie! Dawno nie czytało mi się czegoś tak lekko :) Miłego dnia! Obserwujemy?

    Komentarz u mnie = Komentarz u Ciebie
    http://bieganiejestspoko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie by było gdybyś je dokończyła, bo zapowiada się świetnie :D Mój Blog - klik

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.

✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.

Popularne posty z tego bloga

Największe niesprawiedliwości świata

Myśl dnia: ten moment, gdy nawet osiedlowy supermarket ma Instagrama, a ty nie i zastanawiasz się co takiego mogą tam wrzucać. Zdjęcia szynki z promocji? Pomijając tym razem poważne tematy, trochę się pośmiejemy (powodzenia, moje poczucie humoru jest dziwne) rozważając nad tym co przeszkadza nam w świecie.  Zapraszam na post pełen nawiasów i subiektywnych podpunktów trochę po nic. A jednak po coś. ☆ Najbardziej denerwują mnie osoby, które jedzą, jedzą, i nie tyją (wcale nie jestem jedną z nich ciii, to koncepcja samoirytacji). Mogą wtrąbić cały słoik Nutelli, dobić to grubymi naleśnikami na oleju, z syropem klonowym i cukrem, a nogi nadal wyglądają jak z paryskiego wybiegu. Ugh. ☆ Łączenie kolorów. Kiedy ty boisz się połączyć czarny z żółtym, a te wszystk...

Książka o promyczku

Jeśli kiedykolwiek chciałeś poddać się tylko dlatego, że było trudno, powinieneś przeczytać wspaniałe dzieło Kim Holden. Książka chwyciła mnie za gardło, przydusiła, a na koniec wywołała niemożliwy do powstrzymania potok łez. Masz przed sobą taki krajobraz: jezioro, chmurne popołudnie. Na pomoście siedzi dziewczyna z nogami podkulonymi pod samą brodę i kiwa się w tył-przód jakby miała chorobę sierocą. Szara przestrzeń otacza ten samotny punkcik, mimo że w około turyści na kocach łudzą się o trochę słońca. Po twarzy bieduli strumieniami płyną łzy, sprawiając, że wygląda szalenie nieatrakcyjnie, ale co tam.  Pytanie: Co tak naprawdę robi? Odpowiedź: Czyta najpiękniejszą, najbardziej nieziemską książkę jaką mógł wymyślić człowiek. Właściwie, może Kim Holden nie jest człowiekiem? Może jest wszechwiedzącą maszyną do pisania wyrywających serca powieści? Może jej życiową misją jest uczenie nas, [SPOILER ALERT] że tak naprawdę to nie śmierć jest najważniejsza?

Kot dla uwagi

http://www.unsplash.com Naprawdę dawno mnie tu nie było, więc trzy miesiące spóźniona, witam wszystkich w nowym roku! Mam nadzieję, że dla wszystkich będzie jeszcze lepszy niż ten poprzedni. Przyznajcie się, kto zdążył już złamać swoje postanowienia? Dzisiaj przychodzę do was tak właściwie... z niczym. Przepraszam. Daję znać, że żyję i jeżeli ktoś pozostał jeszcze na tych starych śmieciach, mam nadzieję, że mój warsztat nadal będzie was zadowalał. A teraz czas na lanie wody. Upływający czas mierzę nie tylko zerkając na białe kartki kalendarza, ale też przez patrzenie w lustro. Włosy, które w sierpniu sięgały nad ramię, teraz urosły o dobre sześć centymetrów. Mam wrażenie, że jeszcze te prawie pół roku temu uważałam się o wiele mądrzejszą niż jestem teraz, ale cóż, tak bywa. Mam nadzieję, że niedługo znowu zacznę gadać od rzeczy. Nie wiem nawet o czym powinnam pisać. Nie kręci mnie już wysławianie się na każdy temat, a także lanie wody (udawajmy, że właśnie teraz tego nie ...