Przejdź do głównej zawartości

Zegarek i kaktus, czyli jak było kiedyś

Zrobię wyjątek i nie będę przepraszać za dwumiesięczny brak postów. Jak dla mnie, doba mogłaby składać się z 40 godzin i byłoby łatwiej. Jednak w miarę możliwości będę się tu pojawiać.
A zawsze jak wracam, muszę wszystko pozmieniać.  Jestem bardzo zmienna, a to jest naprawdę straszne. Zacznę od tego, że zabieram się do zmiany szablonu - nic nowego. Dziwne by było, gdybym postanowiła zostawić wszystko tak jak jest.
Konto, z którego teraz do was piszę zakładałam dobre dwa lata temu, a ja jako ja - nie przemyślałam niczego. Tego, że w przyszłości ta nazwa może wydać mi się dziecinna, bezsensowna i ble ble ble. No więc to też zmienię, ale później.

Nie planowałam tego, ale wyszedł mi z tego wstęp do sedna notki. Krótko powiem wam o tych rzeczach, które pozostają niezmienne. Krótko, bo zaczęło męczyć mnie już pisanie wszelkich rozprawek o takich #verybardzopoważnychsprawach. I muszę pomyśleć nad czymś bardziej swobodnym, lekkim, spontanicznym.

Dużo zmieniło się od momentu założenia bloga. Zmienia się muzyka, ciuchy, zainteresowania. Chociaż dzisiaj przeglądałam stare zdjęcia, sprzed czterech lat. Uderzyła mnie myśl, że tak wprawdzie nie zmieniły się rzeczy, do których nie przywiązywałam większej wagi. Na przykład, że pod moją opieką nawet kaktusy usychają. Albo ten niezastąpiony zegarek przyjaciółki. Zmieniamy się i my, a takie małe rzeczy pozostają takie same.

Niektóre rzeczy są z nami od dzieciństwa aż do starości, przypominają nam o rodzinnym domu i przyjaciołach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Black Heart

Kto miał chociaż raz przemożone wrażenie, że nie wie, co chce w życiu robić..? A jeśli wie, to waha się, czy na pewno będzie się spełniał w danym zawodzie, czy wytrwa? Tematyka dzisiejszego postu nie będzie o doradztwie zawodowym - Boże, broń! Nie wyobrażam sobie, że coś takiego mogłoby wyjść spod mego pióra. Niech ktoś mi o tym przypomni, kiedy skończę jakieś dwadzieścia lat i obym nie została właśnie doradcą zawodowym...  Chciałam napisać, że wszystkiego warto próbować. Mądrość życiowa, o której czytamy, którą napotykamy, nie wzięła się z niczego. Ktoś musiał coś robić, działać, angażować się - a z tym jest teraz problem. Mogę potwierdzić w stu procentach na przykładzie kilku znajomych. Żeby grupowo się w coś zaangażować, wszystkich trzeba ciągnąć na siłę. Żadnej dobrej woli. Żadnej chęci i ciekawości. Zresztą, nie wiedzą co tracą. Najgłębsze wartości życia trzeba odkryć samemu, pokonując swoje wewnętrzne bariery. Nikt niczego się nie nauczy, jedynie czytając książki i cytując...

Tutaj jestem!

Na pewno każdy z młodych, początkujących pisarzy ma taki okres, gdy zastanawia się nad swoim debiutem. Myślimy i myślimy, ale często nasze zmagania spełzają na niczym. Niedawno wysłałam próbkę swojego opowiadania do gazety. Nie otrzymując odpowiedzi przez dłuższy czas, wysłałam kolejny raz swoją prośbę. Tak to się ciągnęło, aż w końcu dostałam odpowiedź. Dosyć neutralną, bo okazało się, że nie mogą umieścić mojego opowiadania, ale zapraszają do wzięcia udziału w konkursie literackim. Okej. Jako, że jestem osobą bardzo dużo myślącą, to zaczęłam układać sobie w głowie przemyślenia i przeróżne wyjścia. Po pierwsze, cieszę się, że chociaż spróbowałam (dziwię się, że nie zwrócili mi uwagi za spam :3), mimo odmowy i postanowiłam zrobić pierwszy krok ku osiągnięciu swojego celu. Lecz co jeszcze mogę zrobić? 

Pokonać złość

/udowodnić, że może być lepiej. Zacznę od tego, że sama często denerwuję się z różnych powodów, ale ten post jest o jednym: człowieku. Każdy z nas zna sytuację, gdy nie może wytrzymać czyjegoś zachowania, sposobu bycia czy po prostu obecności. Zanim zacznę całą rozprawkę o pokonywaniu złości, chcę o czymś wspomnieć. Wiem, że często nie mamy wpływu na nasze uczucia, ale zastanów się, zanim zaczniesz kłócić się z kimś o to, kim jest. Wiem, że jesteśmy tylko ludźmi i niektóre rzeczy nas ponoszą, ale nie możemy mieć pretensji do nikogo za to jak prowadzi swoje życie. Możemy zwrócić uwagę danej osobie, jeżeli coś nam nie pasuje w jej/jego zachowaniu, ale pamiętajmy o konstruktywnej krytyce.