Przygotowałam dla was takie jednorazowe opowiadanie, bo każdemu zdarzają się złe chwile w życiu i zamiast rozpisywać się na ten temat, postanowiłam wyrazić to w opowiadaniu. Miłego czytania!
~♥~
-
Boże, Rosalie. Jako dziewczyna bierzesz te gesty za bardzo do
siebie. Jeśli cię zauważył, a jesteś ładna, to możliwości od
groma. Ale czy wiesz na pewno, że on też poczuł to "coś"?
Że poczuł coś poważnego i pewnego?
-
Nie wiem. Nic nie wiem. Dlatego chciałam poznać twój punkt
widzenia. Co czułbyś na miejscu jego miejscu. Wiesz, jako chłopak. Bo ja
- jako ja, mogę tylko dumać. Nie wiem, czy warto walczyć.
-
Nie wiem co bym czuł. Ale pamiętaj, że tylko ty możesz mieć
takie odczucia. On może nic nie widzieć, więc nie wariuj za jednym
uśmiechem. Ok? ;)
-
Okay, dzięki.
W
chwili, gdy Alex wylogował się, obok okienka z naszą konwersacją,
pojawiło się jeszcze jedno. Alice.
-
Pociesz. Proszę, potrzebuję pocieszenia.
-
W jakiej tym razem sytuacji mam cię pocieszać?
-
Nie wiem, mogłabyś coś sklecić, tak jak zawsze. Potrzebuję
pocieszenia.
-
Ja też.
...
-
Co się stało?
...
-
Pisałam właśnie z Alex'em.
-
Co on zrobił?! Co ten **************** ci powiedział?
To
był właśnie powód, dla którego w takich chwilach mnie po prostu
rozbrajała. Tak, że w chwili kryzysu, ze śmiechu opluwałam ekran
komputera. Nie przebierała w słowach, jeśli chodziło o
przyjaciół.
Streściłam
jej rozmowę moją i chłopaka.
-
On nic nie zrobił. To ja.
-
Nie, to on. Powinien ograniczyć swoją wypowiedź. Powinien się
domyślić, że zranią cię te słowa. Dopadnę tego ***********. I.
tak. muszę. się. na. kimś. wyżyć.
-
Nie. musisz. na. nim. Czuję się, jakby ktoś wylał mi na łeb
kubeł zimnej wody. To przeze mnie. Moja wyobraźnia jak zwykle sobie
poszalała. Nie wiem, jak mogłam tak ślepo wierzyć, że on poczuł
cokolwiek, po byle uśmiechach i innych głupotach. Jestem idiotką.
Nie
miałam już kompletnie siły czegokolwiek pisać, więc wysłałam
tylko wiadomość i zamknęłam komputer.
Wstydziłam
się swoich uczuć. Wstydziłam się, że powróciły demony
przeszłości. Nie powinnam była czegokolwiek czuć. To byłoby
łatwiejsze. Po tym, jak rok temu obiecałam sobie, że nigdy się
już nie zakocham. Że nikt już nie będzie mi się podobał. A
jednak: gdy na rozpoczęciu roku weszłam do sali, on stał pod
ścianą i na mnie patrzył. Byłam głupia. Bezradna. Nie miałam
żadnego wpływu na to, że serce zabiło mi tak szybko, jakby
przebiegło maraton, lub jakbym dostała palpitacji. To była krótka
chwila, która powaliła moją złotą zasadę na łopatki. Moja
pierwsza myśl, gdy to poczułam? 'To nie skończy się dobrze.
Będziesz żałować, że w ogóle wyszłaś z domu'. Widać,
umiem przepowiadać przyszłość. Ale nie zmieniało to moich uczuć.
Nie zmieniało tego, że zauroczyłam się właściwie obcym
chłopakiem. Dobra – brat Elizabeth, ale to mniejsza.
Przeniosłam
się właśnie na kanapę, oparłam się o miękkie poduchy. Ale
nadal pozostawałam jakby sztywna. Po rozmowie z Alex'em łzy cisnęły
mi się do oczu. Zaczęłam bawić się srebrnym wisiorkiem z trzema
lecącymi jaskółkami. Miały rozpostarte skrzydła. Cienki
łańcuszek delikatnie 'opływał' moje obojczyki, a ptaki wyglądały,
jakby zaraz miały odfrunąć. Melancholijne gładzenie wisiorka
przyniosło puste ukojenie.
Wiele
razy pojawiały się myśli, czy może nie zakończyć tego
wszystkiego. Życia. Ale wzgardzałam osobami, popełniającymi
samobójstwo. To by niczego nie rozwiązywało, a ja nie miałam
serca odchodzić od przyjaciół i rodziny. Po prostu nie mogłabym.
Uznałam,
że mam dość, posłałam łóżko i zasnęłam niespokojnym snem,
pełnym niezrozumiałych znaków.
Nazajutrz,
stałam jak kukła na szkolnym korytarzu. Cały dzień zmuszałam
się, by nie szukać chłopaka wzrokiem. Już prawie zapomniałam.
Już prawie przetrwałam dzień bez przyspieszonego bicia serca.
Chciałam zrobić tak, jak to w internetowej przeglądarce – usunąć
historię wyświetleń. Ale, gdy wychodziłam z budynku, przeszłam
już kilka metrów pogrążając się w słodkiej melancholii,
oczywiście musiał pojawić się zaledwie 3 metry przede mną. Był
z innymi. Kilka razy się odwrócił, owszem. Ale wpatrując się w
coś ZA mną. Przeszłam obok niego, spuszczając głowę. Potem
przyspieszyłam, by zniknąć z pola widzenia. Niestety –
wracaliśmy w tą samą stronę, lecz już nie to zaprzątało mi
umysł. Alex miał stuprocentową rację. On mnie nie zna. Ja go nie
znam. Szłam przez szare miasto, przez pośpiech innych ludzi. Ledwo
powłóczyłam nogami. Śnieg padał, płatki wirowały. Nie było
mrozu, odczuwałam jedynie znośne zimno. Nie zawracałam sobie głowy
takimi precedensami, jak zakładanie czapki. Płatki śniegu osiadały
na moich policzkach jak łzy. Które również, niedługo potem
popłynęły.
Boże,
zakochałam się w chłopaku, którego nie znam.
~♥~
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.
✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.