Rozdział 19
- On mnie pocałował, nie ja
jego – wyrzuciłam z siebie – Ja go nie kocham. Nigdy nie
kochałam. On sobie coś ubzdurał.
Obrócił się do mnie
plecami. Zwiesił głowę.
- To wyglądało tak...
- Jak? Nie kocham go.
- Więc kogo kochasz..?
Widocznie nie spodziewał się
odpowiedzi.
- Ciebie – wyszeptałam.
Obrócił się gwałtownie.
Spojrzałam w jego ciemne oczy, pocałował mnie delikatnie. Chciałam
zatrzymać tą chwilę. Przytuliłam się do niego, tak jak podczas
naszego drugiego spotkania. Wtuliłam głowę w jego ramię. Wtedy
zaczęłam płakać. Opowiedziałam mu wszystko. Kiedy skończyłam,
dodałam:
- Nienawidzę
tego uczucia, jakby cały świat miał mnie opuścić. Wszystko
jest inne niż kiedyś. Nawet słońce inaczej świeci. Kiedy z kimś
rozmawiam, mam w zwyczaju zachowywać
połowę słów dla siebie, bo boję się, że jeśli powiedziałabym
wszystko, zostałabym opuszczona.
Ryan
ponownie mnie przytulił. Pocieszał mnie, zapewniał że będzie
dobrze. Oparłam głowę o jego pierś.
-
Poczekaj, dam ci coś do przebrania.
Zaskoczyło
mnie to, że nie był ani trochę zdziwiony. Nie uciekł z krzykiem
na myśl, że powstałam z martwych.
Wrócił
z za dużymi ciuchami. Znalazłam łazienkę i przebrałam się.
-
Wiedziałem, że to ty – wyszeptał, gdy wróciłam i pocałował
mnie w skroń.
-
Co? - podniosłam głowę.
Zaprowadził
mnie na kanapę. Wziął mnie za rękę.
-
Przed
przeprowadzką tu, szukałem w słowniku jakiegoś hasła – zdjął
książkę z półki i – ku mojemu zaskoczeniu, otworzył ją na
setnej
stronie
– i wtedy znalazłem ten napis.
Pokazał
mi litery, które już dobrze znałam.
-
Wygląda na to, że istnieją dwa egzemplarze – powiedział.
-
Ale my nie mieliśmy kłopotu z przeczytaniem tego tekstu. A np. Dla
Shauny to były hieroglify.
-
Nie
mam bladego pojęcia, dlaczego tak jest, ale gdy przeczytałem ten
napis... Zgadza się wszystko, co powiedziałaś.
-
Ta,
która jest energią i światłem, ta,
która pełna jest sprzeczności, ta,
która życie odzyska,
przepowiednię odnajdzie tam, gdzie żyć tyle wprawdzie sztucznych,
gdzie dusza przeplata się między rzeczywistym, a fikcyjnym, pod
światłem
– przeczytałam
jeszcze raz napis – Wiesz gdzie może być ta przepowiednia? "Gdzie
żyć tyle wprawdzie sztucznych, gdzie dusza przeplata się między
rzeczywistym, a fikcyjnym, pod światłem"...
-
Pomyśl, gdzie jest wiele sztucznych żyć...
-
Za wiele ode mnie wymagasz. Najchętniej poszłabym spać –
powiedziałam cicho i ziewnęłam.
-
Biblioteka.
-
Hę? - nie zrozumiałam.
-
Każda książka mieści w sobie historię jakiegoś życia. A w
bibliotece jest masa książek.
-
Jesteś genialny – pocałowałam go w policzek – ale
jeszcze to "pod światłem".
-
I tutaj już nie będę geniuszem – wyszczerzył się w uśmiechu.
-
Jasne
– walnęłam go poduszką – to chodźmy do biblioteki. Mamy
jeszcze godzinę do zamknięcia.
Wzięliśmy
parasol i wyszliśmy. Przechodząc przez most, oboje spojrzeliśmy na
naszą kłódkę.
Zoey
♥ ♥
Ryan
Uśmiechnęłam się do niego. Wzięłam go pod ramię i ruszyliśmy dalej.
Biblioteka
miejska była moim ulubionym miejscem, gdy byłam dzieckiem. Pod
ścianami stoją rzędy regałów, które tworzą istny labirynt. Pod
sufitem wiszą liczne lampy. Kiedyś uważałam,
że to miejsce wygląda magicznie. Teraz musiałam
znaleźć jakąś przepowiednię, więc jednak było w tym trochę
magii. Gdy
weszliśmy do środka, od razu zaczęliśmy rozglądać się za
jakimś 'światłem'.
Ryan sprawdzał lampy, ja buszowałam po regałach. Sprawdziłam
nawet, czy ktoś nie ma latarki... Po
pół godzinie szukania wpadłam na pomysł.
-
Może tu chodzi o książkę, która ma tytuł taki tytuł? –
powiedziałam cicho.
Zauważyłam błysk w jego
oku.
- Teraz ty jesteś geniuszem.
Dostałam buziaka i zaczęłam
szukać tej jednej, konkretnej książki.
- Sprawdzę w katalogach –
mruknęłam.
- Nie trzeba. Znalazłem –
triumfalnie pomachał książką.
- Gdzie leżała? - stanęłam
obok niego.
Wskazał palcem miejsce za
innymi książkami.
- Tam, z tyłu. Wyjąłem
jedną, a za nią, zauważyłem tą.
- Dobra. Co jest POD tą
książką? Znaczy, jak jeszcze stała na regale.
Ryan przyłożył rękę do
miejsca, gdzie stała książka. Natychmiast otworzyła się mała,
ciemna skrytka. Spojrzał na mnie i odstąpił mi miejsca.
- Ty powinnaś ją wziąć.
Ten tekst jest o tobie – ścisnął moją dłoń.
Wzięłam głęboki wdech i
włożyłam rękę do skrytki. Moje palce natrafiły na coś zimnego.
Wyjęłam przedmiot. Była to owalna, szklana kulka, wielkości
małego pączka. W środku migotała srebrna mgiełka.
- Chyba lepiej przy tym
pomajstrować w domu – stwierdziłam.
- Racja. Nigdy nic nie
wiadomo.
Schowałam przepowiednię do
kieszeni. Ryan odprowadził mnie pod same drzwi, pocałował i wrócił
do domu.
- Bądź ostrożna – dodał
tylko.
Cicho weszłam do salonu.
Shauna stała po środku pokoju z bezradnością wypisaną na twarzy.
- Gdzie wszyscy? - spytałam.
- Już wyszli. Zoey, czuję
się odpowiedzialna za to co..
- Przestań. To moje najlepsze
urodziny – uśmiechnęłam się – I zobacz – wyjęłam kulkę z
kieszeni. - To przepowiednia, o której pisano w słowniku.
Shaunie, oczy prawie wypadły
z orbit.
- Jak to znalazłaś?!
Opowiedziałam jej o odkryciu
Ryan'a.
- A właśnie, pogodziliście
się? - spytała.
Zaczerwieniłam się.
- Dobra. Już nie musisz nic
mówić. Masz to wypisane na twarzy. Jesteście razem?
- Taak. Ale teraz ważniejsza
jest przepowiednia.
Do późna próbowałyśmy
rozgryźć, jak ją "uruchomić". Nic, klapa. W końcu,
dobrze ukrywszy kulkę (dziura w ścianie się przydała) poszłyśmy
spać.
Werqa
Ju
Uwaga, uwaga! :)
Opowiadanie kończy się na rozdziale 23, czyli już niedługo.
Pytanie: Chcecie,żebym zaczęła pisać coś nowego?
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.
✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.