Przejdź do głównej zawartości

Sięgnąć nieba

Rozdział 18

Jeszcze przez długi czas męczyliśmy się z krojeniem tej głupiej fety. Jakoś się udało. Potem zabrałam się za smażenie jajecznicy z kiełbasą, a Shauna robiła tosty. Gdy skończyliśmy gotować, poustawialiśmy wszystko na stole i zaczęliśmy jeść.
- Pycha – skomentowała moja przyjaciółka.
Ogólnie, kolacja przebiegła w milczeniu. Potem zaproponowałam, żebyśmy skończyli oglądać film.
- Ja podziękuję. Mam dość horrorów na najbliższy czas – roześmiała się Shauna - Idę spać – dodała po chwili i wyszła do swojego pokoju.
Usadowiłam się przed telewizorem. Wyłączyłam "Apartament" i włączyłam "Gwiazd naszych wina". Akurat leciało na którymś z kanałów. Ryan usiadł obok mnie. Wziął moją dłoń i zaczął bawić się moimi palcami. Uśmiechnęłam się do niego i ponownie wbiłam wzrok w ekran. W którymś momencie, głowa zaczęła mi ciążyć i opadła na oparcie kanapy. Zasnęłam. Po kilkunastu minutach poczułam, że Ryan bierze mnie na ręce i zanosi na górę. Położył mnie na moim posłaniu i przykrył kołdrą. Nie otwierając oczu, westchnęłam i przewróciła się na drugi bok. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Uchyliłam ciążące powieki. Jak przez mgłę, widziałam, że Shauna chrapie na łóżku pod ścianą, a rybki spokojnie pływają w mętnej wodzie, w akwarium. Uśmiechnęłam się spokojna i ponownie zasnęłam.
Ranek był jak każdy inny. Ryan podziękował i poszedł do domu. Przez kolejne tygodnie spotykaliśmy się, dużo rozmawialiśmy. Staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Nathan dał mi wreszcie spokój.
Weszłam do domu po porannym spacerze. Właściwie to Shauna mnie do niego namówiła. Strasznie jej na tym zależało. Już z przedpokoju dobiegł mnie zapach piernika. Weszłam do salonu. Czyżby Shauna gdzieś wyszła? Nagle zza rogu wyskoczyła cała grupa z okrzykiem "STO LAT"!
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
- Zapomniałam, że mam dziś urodziny! Jest ze mną źle.
- Wcale nie – zaprotestowała Sofia, przytulając się i dając mi prezent.
Rozpakowałam go. W środku była książka "Jesteś cudem". Przez najbliższy czas dziękowałam wszystkim za upominki i rozpakowywałam je. Potem odpakowałam prezent od Shauny. Wręczyła mi duże pudełko zapakowane w papier w żółte kropki. W środku był uroczy, biały kapelusz z kilkoma błękitnymi kwiatami przy rondzie.
- Dzięki! - uścisnęłam przyjaciółkę.
- Zo, to twoje urodziny, nie możesz chodzić w słomianym kapeluszu! - roześmiała się.
Gdy goście zadomowili się w salonie, Ryan podszedł do mnie i wręczył mi niewielke, czarne pudełeczko.
- Wszystkiego najlepszego – przytulił mnie.
Delikatnie rozpakowałam upominek. Zamurowało mnie gdy wyjęłam z pudełeczka srebrny łańcuszek, na którym wisiał krwiście czerwony rubin, w kształcie łezki.
- O Boże... o... boże... Dziękuję! Jest piękny! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
Roześmiał się.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Pasuje do ciebie.
- A ty kiedy masz swoją osiemnastkę? - spytałam, uśmiechając się – Będę musiała znaleźć coś równie dobrego.
- Miałem urodziny wcześniej.
Przestałam się uśmiechać.
- Czemu nic nie powiedziałeś? O Boże, tak mi głupio... Żadnych życzeń, prezentu...
- Zo, to że mogę teraz tu stać i rozmawiać z tobą, jest moim najlepszym prezentem.
Potem chłopak pomógł mi zapiąć wisiorek na szyi, a Shauna wparadowała do salonu z wielkim tortem. Wszyscy zaczęli śpiewać "sto lat", potem zdmuchnęłam świeczki. Rozległy się brawa. Ukłoniłam się teatralnie. Bawiliśmy się do późnego wieczora. Ktoś zadzwonił do drzwi, więc otworzyłam. Odsunęłam się gdy Nathan wchodził do salonu. Poszłam za nim. Zrobiło się cicho. Posłałam pytające spojrzenie do Shauny, które mówiło: "Zaprosiłaś go?"
Pokręciła głową.
Nagle, Nathan podszedł do mnie i wręczył mi jakiś pakunek.
Przyciągną mnie do siebie.
Pocałował mnie. Chciałam mu się wyrwać, ale bezskutecznie. Za plecami Nathan'a zauważyłam Ryan'a. Wyszedł. Z całej siły nadepnęłam Nathan'owi na stopę. Wtedy Shauna podeszła do niego od tyłu i odciągnęła go. Przyłożyła mu lewym sierpowym. Ja jeszcze nie mogłam się otrząsnąć. Zobaczyłam Sofię podchodzącą do mnie.
- Chodź na górę – powiedziała cicho.
Pomogła mi dojść do pokoju Shauny, ale ja miałam przed oczami obraz wychodzącego Ryan'a.
- Nie, ja muszę za nim iść – powiedziałam.
- Daj mu chwilę - Sofia dobrze wiedziała, że chodzi mi o Ryan'a.
- Yhym...
Po chwili na górę wbiegła Shauna.
- Wszystko OK? - spytała gorączkowo.
Wzruszyłam ramionami.
- Ryan wyszedł.
- Wiem, widziałam. Zo, tak mi przykro – objęła mnie ramieniem – to twoje urodziny. To w ogóle nie powinno się zdarzyć.
- Co zrobiłaś z Nathan'em?
- Zostawiłam go na pastwę gawiedzi, czy jakoś tak – powiedziała.
Sofia wyszła z pokoju i wychyliła się przez poręcz.
- Ktoś zadzwonił po policję – poinformowała nas.
- Słucham?!
- Co?!
Zbiegłam na dół. Okazało się, że to Filip wykonał telefon.
- On jest agresywny. Uderzył przecież Shaunę, no i ten incydent z tobą... Nie można dopuścić do tego, żeby to się powtórzyło – tłumaczył się.
- Co powiedziałeś policji? - spytałam gdy odjechali i zabrali posiniaczonego Nathan'a.
- To samo co tobie. Nie mam pojęcia co z nim zrobią, ale nie jest bezkarny. Dostanie mu się.
Odetchnęłam.
- Nieźle go zlałaś – pochwaliłam Shaunę, gdy ta zbiegła na dół.
- Miałam u ciebie dług – uśmiechnęła się.
Pokiwałam głową i wyszłam. Nie zawracałam sobie głowy ubieraniem kapelusza. Chciałam znaleźć Ryan'a. Próbowałam go szukać we wszystkich miejscach, w których byliśmy. W kawiarni go nie było, w parku też. Poszłam nawet pod muzeum, choć było zamknięte. Potem kroki poniosły mnie na nasz most. Spojrzałam na kłódkę, którą tam przyczepiliśmy. Ryan coś dorysował. Poczułam ciepło na sercu, a jednocześnie poczucie winy.

Zoey
♥       
Ryan

Dotknęłam opuszkami zimnego metalu. Zaczęłam bawić się łańcuszkiem od Ryan'a. Był śliczny. Skoczyłam szybko do pobliskiego kiosku po marker i uzupełniłam napis na kłódce. Potem ruszyłam w stronę domu chłopaka. Skoro nigdzie go nie było, to musiał siedzieć u siebie. Po drodze zaczęło padać. Zanim dotarłam pod jego drzwi byłam  m o k r u s i e ń k a. Gdyby z mojej bluzki wycisnąć całą wodę, można by zapełnić dwie szklanki. Zapukałam cicho. Drzwi się otworzyły. Weszłam do środka. Stanęłam w obszernym przedpokoju, kapała ze mnie woda. Odwróciłam się twarzą do Ryan'a.
Werqa Ju
Wreszcie nadchodzi 18 rozdział! :) Chyba pozmieniam co nie co - ogólnie w opowiadaniu, będzie to tylko dokładniejsze opisane niektórych zdarzeń. Ale to potem :) Miłego czytania! (Szablon jest nowy, lecz jeszcze nie ten, na który czekałam.) 
+ Wszystkie strony (Rozdziały: Sięgnąć nieba, La lune, biblioteczka, itd.) znajdują się pod wszystkimi postami (na dole ).  

Komentarze

  1. Autorko, przestań pisać do szuflady! Zapraszamy do sprawdzenia naszego portalu www.wydacksiazke.pl. Przetestuj system, w którym możesz samodzielnie zaprojektować i opublikować własną książkę.Po więcej informacji na temat self-publishingu zapraszamy na www.blog.wydacksiazke.pl Pozdrawiamy, WydacKsiazke.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.

✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.

Popularne posty z tego bloga

Black Heart

Kto miał chociaż raz przemożone wrażenie, że nie wie, co chce w życiu robić..? A jeśli wie, to waha się, czy na pewno będzie się spełniał w danym zawodzie, czy wytrwa? Tematyka dzisiejszego postu nie będzie o doradztwie zawodowym - Boże, broń! Nie wyobrażam sobie, że coś takiego mogłoby wyjść spod mego pióra. Niech ktoś mi o tym przypomni, kiedy skończę jakieś dwadzieścia lat i obym nie została właśnie doradcą zawodowym...  Chciałam napisać, że wszystkiego warto próbować. Mądrość życiowa, o której czytamy, którą napotykamy, nie wzięła się z niczego. Ktoś musiał coś robić, działać, angażować się - a z tym jest teraz problem. Mogę potwierdzić w stu procentach na przykładzie kilku znajomych. Żeby grupowo się w coś zaangażować, wszystkich trzeba ciągnąć na siłę. Żadnej dobrej woli. Żadnej chęci i ciekawości. Zresztą, nie wiedzą co tracą. Najgłębsze wartości życia trzeba odkryć samemu, pokonując swoje wewnętrzne bariery. Nikt niczego się nie nauczy, jedynie czytając książki i cytując...

Tutaj jestem!

Na pewno każdy z młodych, początkujących pisarzy ma taki okres, gdy zastanawia się nad swoim debiutem. Myślimy i myślimy, ale często nasze zmagania spełzają na niczym. Niedawno wysłałam próbkę swojego opowiadania do gazety. Nie otrzymując odpowiedzi przez dłuższy czas, wysłałam kolejny raz swoją prośbę. Tak to się ciągnęło, aż w końcu dostałam odpowiedź. Dosyć neutralną, bo okazało się, że nie mogą umieścić mojego opowiadania, ale zapraszają do wzięcia udziału w konkursie literackim. Okej. Jako, że jestem osobą bardzo dużo myślącą, to zaczęłam układać sobie w głowie przemyślenia i przeróżne wyjścia. Po pierwsze, cieszę się, że chociaż spróbowałam (dziwię się, że nie zwrócili mi uwagi za spam :3), mimo odmowy i postanowiłam zrobić pierwszy krok ku osiągnięciu swojego celu. Lecz co jeszcze mogę zrobić? 

Pokonać złość

/udowodnić, że może być lepiej. Zacznę od tego, że sama często denerwuję się z różnych powodów, ale ten post jest o jednym: człowieku. Każdy z nas zna sytuację, gdy nie może wytrzymać czyjegoś zachowania, sposobu bycia czy po prostu obecności. Zanim zacznę całą rozprawkę o pokonywaniu złości, chcę o czymś wspomnieć. Wiem, że często nie mamy wpływu na nasze uczucia, ale zastanów się, zanim zaczniesz kłócić się z kimś o to, kim jest. Wiem, że jesteśmy tylko ludźmi i niektóre rzeczy nas ponoszą, ale nie możemy mieć pretensji do nikogo za to jak prowadzi swoje życie. Możemy zwrócić uwagę danej osobie, jeżeli coś nam nie pasuje w jej/jego zachowaniu, ale pamiętajmy o konstruktywnej krytyce.