Przejdź do głównej zawartości

Życie mimo wszystko

"Odnieść zwycięstwo nad sercem jest pięknie,
ale jeszcze piękniej przez serce zwyciężyć."
~Friedrich Schiller

Rozdział 2
 
Nie zdążyłam się dowiedzieć co tam jest, ale mogłam się domyślić. Gdy zrobiłam jeszcze jeden krok do tyłu, moja stopa nie natrafiła na grunt. Gdyby to nie było takim zaskoczeniem, pewnie dałabym radę utrzymać się na powierzchni. Ale niestety. To było zaskoczenie. Będąc pod wodą, czułam, że wszyscy znajdujący się w wodzie zamarli. Czułam, że zanużam się coraz głębiej i głębiej. Nathan i Filip skoczyli, chcąc mnie wyłowić, ale ostatnią rzeczą jaką zobaczyli, było moje przeciągłe spojrzenie wypełnione żalem. Młóciłam wodę rękami, ale na próżno. Zdążyłam ujrzeć przerażone twarze moich przyjaciółek, które chciały mnie uratować, choć nie umiały ani trochę pływać, zanurzyły się pod wodę. Czułam, że zaczynam tracić przytomność, więc zrobiłam coś, co w takiej sytuacji wydaje się być dramatyczne. Uśmiechnęłam się smutno. Zamknęłam oczy i pozwoliłam swojemu ciału opaść na dno... Potem nastąpiła dziwna rzecz. Patrzyłam na siebie z góry. Zobaczyłam moją twarz, tak bardzo spokojną, że wyobrażam sobie w jakim szoku były Ariana i Shauna. Nie do końca wiedziałam, czy wierzyć w życie pozagrobowe, ale teraz wiem, że istnieje. Już jako duch, wynurzyłam się z wody, z głupią nadzieją, że moi znajomi to zauważą. Ale niestety. Byłam zjawą. Choć oni mnie nie widzieli, to ja ich jak najbardziej. Stanęłam na pomoście. Nawet nie zaskrzypiał, tak jak zawsze. Powoli podeszłam do moich przyjaciółek, które siedziały obok siebie na piasku. Miały zapuchnięte oczy, z których nadal leciały łzy, sine usta od nurkowania w lodowatej wodzie. Jednym słowem: wyglądały jakby zmarła im przyjaciółka. Ale przecież zmarła. Zobaczyłam , że nawet chłopcy się rozryczeli.
- Będzie dobrze. Ja tu jestem – powiedziałam.
Ale oni mnie nie słyszeli. Ktoś zawiadomił rodzinę. Nie chciałam oglądać ich reakcji. Wpół do dwunastej w nocy, wszyscy opuścili to miejsce. Usiadłam na pomoście. Na samym końcu. Ujrzałam, że Shauna została. Ze spuszczoną głową podeszła do miejsca, w którym właśnie siedziałam i uklękła. Zaczęła się modlić. Dzieliło nas zaledwie półtora metra. Nagle, ona położyła przed sobą niewielką książkę w grubej, staromodnej oprawie. Na jej zegarku wybiła północ, a ona powiedziała:
- Zo, to dla ciebie. To miał być prezent na twoje urodziny. Nie wiem czy pamiętasz, ale dziś je obchodzisz – uśmiechnęła się smutno pod nosem. - zawsze byłaś zakręcona i to było twoją największą zaletą. Naprawdę. Nie wiem co byśmy bez ciebie zrobiły. - po chwili dodała – Ariana nie mogła zostać. Zemdlała.
Po policzku Shauny zaczęły płynąć łzy. Otworzyła książkę na pierwszej stronie. Położyłam jej rękę na ramieniu i powiedziałam:
- Shauna, dziękuję za wszystko. Powiedz Arianie, że to nie jej wina. Oczywiście, jeśli mnie słyszysz. Odwiedźcie mnie czasem. Będę tu czekać. - wyszeptałam.
Ku mojemu zdziwieniu, Shauna podniosła głowę do góry i szeroko otworzyła oczy.
- Przyjdę. Obiecuję. A...
- Tylko nie myśl, że ci się przyśniło, bo inaczej poznasz zemstę duuuuuucha... - zaśmiałam się i ona też – Dobranoc.
- Dobranoc.
Teraz patrzyłam już tylko jak odchodzi. I byłam na swój sposób szczęśliwa, że udało mi się przekazać choć jedną wiadomość. Spojrzałam za siebie. Na niebie widniał księżyc. Zaczęłam się zastanawiać, co będzie dalej. I czy coś w ogóle będzie. Zwiesiłam nogi nad wodą. Tafla była spokojna jak nigdy. Zacisnęłam dłoń w pięść, chcąc z całej siły uderzyć w wodę. Minęło kilka godzin, a ja miałam już dosyć bycia nieżywą. Zbliżyłam rękę do tafli. Wtedy stało się coś dziwnego. W ciągu jednej sekundy, na jeziorze pojawiły się dwumetrowe fale. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jezioro uspokoiło się gdy znów rozłożyłam dłoń. Zamyśliłam się.
- To niemożliwe – wymamrotałam.
Chciałam spróbować jeszcze raz, jeśli to w ogóle ja sprawiałam, że pojawiały się fale. Spróbowałam i... udało się. Czy to oznaczało, że mam jakieś moce? Wszystkie duchy umieją coś takiego?
Rozmyślałam nad tym bardzo długo, aż w końcu przypomniałam sobie, że nie jadłam nic od rana. Wtedy pojawiło się następne pytanie: czy nieżywi muszą jeść? Zaśmiałam się sama z siebie. Co jak co, ale to, że umarłam nie sprawiło, iż stałam się bardziej rozgarnięta.
- Za życia mogłam czytać więcej książek o duchach i kryminałów – pomyślałam. To by mi się teraz przydało.
Bo co robią duchy przez cały czas? To dlatego straszą? Nudzą się? Bo ja na pewno tak. Westchnęłam. Wstałam z pomostu i skierowałam się w stronę lasu. Teraz żadne owady były mi nie straszne, ale nie obyło się bez pisku, gdy kilka centymetrów przed moją twarzą zauważyłam pająka.
- Dobrze, że nikt mnie nie słyszy – powiedziałam pod nosem.
Skończywszy swoją wędrówkę po lesie, przycupnęłam na jego skraju. Na plaży ukazała się wysoka postać. Znowu Shauna? Wstałam i schowałam się za drzewem. Mimo, że nikt nie mógł mnie widzieć, to nie mogłam pozbyć się starych nawyków. Nie żebym nałogowo chowała się za drzewami i podsłuchiwała ludzi... Po prostu ludzkie odruchy zwyciężyły nawet teraz. Przybliżyłam się jeszcze kawałek. Już wiedziałam kim była ta osoba. 
 
Werqa Ju
 

Komentarze

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.

✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.

Popularne posty z tego bloga

Kot dla uwagi

http://www.unsplash.com Naprawdę dawno mnie tu nie było, więc trzy miesiące spóźniona, witam wszystkich w nowym roku! Mam nadzieję, że dla wszystkich będzie jeszcze lepszy niż ten poprzedni. Przyznajcie się, kto zdążył już złamać swoje postanowienia? Dzisiaj przychodzę do was tak właściwie... z niczym. Przepraszam. Daję znać, że żyję i jeżeli ktoś pozostał jeszcze na tych starych śmieciach, mam nadzieję, że mój warsztat nadal będzie was zadowalał. A teraz czas na lanie wody. Upływający czas mierzę nie tylko zerkając na białe kartki kalendarza, ale też przez patrzenie w lustro. Włosy, które w sierpniu sięgały nad ramię, teraz urosły o dobre sześć centymetrów. Mam wrażenie, że jeszcze te prawie pół roku temu uważałam się o wiele mądrzejszą niż jestem teraz, ale cóż, tak bywa. Mam nadzieję, że niedługo znowu zacznę gadać od rzeczy. Nie wiem nawet o czym powinnam pisać. Nie kręci mnie już wysławianie się na każdy temat, a także lanie wody (udawajmy, że właśnie teraz tego nie ...

Książka o promyczku

Jeśli kiedykolwiek chciałeś poddać się tylko dlatego, że było trudno, powinieneś przeczytać wspaniałe dzieło Kim Holden. Książka chwyciła mnie za gardło, przydusiła, a na koniec wywołała niemożliwy do powstrzymania potok łez. Masz przed sobą taki krajobraz: jezioro, chmurne popołudnie. Na pomoście siedzi dziewczyna z nogami podkulonymi pod samą brodę i kiwa się w tył-przód jakby miała chorobę sierocą. Szara przestrzeń otacza ten samotny punkcik, mimo że w około turyści na kocach łudzą się o trochę słońca. Po twarzy bieduli strumieniami płyną łzy, sprawiając, że wygląda szalenie nieatrakcyjnie, ale co tam.  Pytanie: Co tak naprawdę robi? Odpowiedź: Czyta najpiękniejszą, najbardziej nieziemską książkę jaką mógł wymyślić człowiek. Właściwie, może Kim Holden nie jest człowiekiem? Może jest wszechwiedzącą maszyną do pisania wyrywających serca powieści? Może jej życiową misją jest uczenie nas, [SPOILER ALERT] że tak naprawdę to nie śmierć jest najważniejsza?

Największe niesprawiedliwości świata

Myśl dnia: ten moment, gdy nawet osiedlowy supermarket ma Instagrama, a ty nie i zastanawiasz się co takiego mogą tam wrzucać. Zdjęcia szynki z promocji? Pomijając tym razem poważne tematy, trochę się pośmiejemy (powodzenia, moje poczucie humoru jest dziwne) rozważając nad tym co przeszkadza nam w świecie.  Zapraszam na post pełen nawiasów i subiektywnych podpunktów trochę po nic. A jednak po coś. ☆ Najbardziej denerwują mnie osoby, które jedzą, jedzą, i nie tyją (wcale nie jestem jedną z nich ciii, to koncepcja samoirytacji). Mogą wtrąbić cały słoik Nutelli, dobić to grubymi naleśnikami na oleju, z syropem klonowym i cukrem, a nogi nadal wyglądają jak z paryskiego wybiegu. Ugh. ☆ Łączenie kolorów. Kiedy ty boisz się połączyć czarny z żółtym, a te wszystk...