Rozdział 3
-
Ariana – wyszeptałam.
Nagle
zauważyłam, że mojej przyjaciółce towarzyszy ktoś jeszcze.
Wszędzie rozpoznałabym te blond loki.
-
Co, u licha, robi tu Anka?! - pomyślałam.
Przestałam
już chować się za drzewami i wyszłam na plażę, stanęłam
niemal przed nimi, ale wciąż nie za blisko jakby bojąc się, że
mnie zobaczą. Usłyszałam ich rozmowę.
-
Po co tu przyszłaś? - spytała Ariana, Ankę. - przecież ty nawet
nie lubiłaś Zoey. Nie zależało ci na niej. Jestem nawet skłonna
twierdzić, że nie obchodzi cię jej śmierć.
-
Jak śmiesz?! - wysyczała przez zaciśnięte zęby moja kuzynka. -
Przecież to moja rodzina – Anka błyskawicznie zmieniła ton z
zabójczego, na ohydnie słodki.
Prychnęłam.
Jakby ją to coś obchodziło, że jesteśmy rodziną. Wszyscy,
oprócz Ariany zobaczyliby już, że ta druga zaczyna kłamać.
-
Ale nie po to tu przyszłam. Chciałam ci coś uświadomić. Bo co...
Zmarła ci przyjaciółka? Ona i tak cię nie lubiła. Co jest w
niej fajnego? - kontynuowała Anka.
-
Chyba: było – poprawiła
Ariana.
- No właśnie – mówiła
dalej, nie zrażona tą uwagą. - Przecież Zoey była okropna! Nie
można jej ufać. Nie wiem, czy wiesz, ale kiedyś podpaliła kota.
Prychnęłam drugi raz.
- Ariano, proszę nie bądź
aż tak ślepa, proszę, proszę, proszę – zaczęłam szeptać, a
Anka dopiero się rozkręcała.
- Słuchaj, przy niej się
marnowałaś... Jeśli zostałabyś moją przyjaciółką, na pewno
byś tego nie pożałowała. No wiesz... Studia na wyższych
uczelniach, itp. Wyobraź sobie nas, jako projektantki światowej
klasy! A co mogła zaofiarować ci świętej pamięci Zoey?
Nagle mnie oświeciło. Jak
mogłam być tak głupia... Od kąt pamiętam, Anka zawsze próbowała
skłócić mnie i Arianę. Upatrzyła sobie ją jako kandydatkę na
swoją przyjaciółkę. A teraz naprawdę mogła to zrobić, bo ja
już nie miałam głosu w tej sprawie.
Ariana umilkła. Zobaczywszy
to, Anka zadała ostateczny cios.
- Zo obwiniała cię za swoją
śmierć.
- Ona nie jest głupia! Co ty
sobie wyobrażasz? A nawet to niby jak miałabym ci to powiedzieć?!
- zaczęłam się drzeć. Może bycie duchem miało swoje zalety...
Moja przyjaciółka zrobiła
się czerwona. Zacisnęła pięści i powiedziała:
- Masz całkowitą rację –
wycedziła – ona nie zasługiwała na kogoś takiego jak ja. Ha!
Dobrze, że już jej nie ma. Może wybierzemy się do miasta? -
powiedziała i razem z Anką, zaczęły odchodzić.
Wtedy
zaczynało świtać. Stałam na plaży. Moje szczęki były
zaciśnięte tak mocno, że gdybym nie była duchem, to moich zębów
już by nie było. Zrobiłam się purpurowa, dłonie zacisnęłam w
pięści. W tym samym momencie fale zrobiły się ogromne. Wydałam z
siebie tak przerażający wrzask, że usłyszeli go nawet mieszkańcy
pobliskich domków. A przecież byłam duchem. Nieźle... Zwaliłam
się na ziemię i zaczęłam walić pięściami w piasek. Ani
okruszek się nie poruszył. Grzywy spienionych fal waliły o brzeg
plaży, jakby chciały ją zmieść z powierzchni ziemi. Piszczałam,
choć już nie tak głośno. Najdziwniejsze było to, że nie
odczuwałam smutku. Przecież przyjaciółka mnie zdradziła... Ale
ze mnie kipiała jedynie wściekłość. Spojrzałam na fale i już
wiedziałam co zrobię. W mojej głowie zrodził się chory plan.
Dwa
dni później odbył się mój pogrzeb. Dziwnie było widzieć siebie
samą w trumnie, ubraną w tą samą białą sukienkę. Pomiędzy
moją wściekłością skierowaną do Ariany, a zamyśleniem,
zaciekawiłam się jak wyłowili mnie z jednego z najgłębszych
miejsc jeziora. Stałam
za swoją trumną i obserwowałam żałobników. Właściwie jedynymi
osobami, które obchodziły żałobę była Shauna, Nathan, Filip,
Sofia, Jane, Kris i Rose. Czyli wszyscy, którym na mnie zależało.
Z moich oczu biły pioruny, gdy spojrzałam na Ankę i Arianę.
Zobaczyłam, że nie tylko ja tak na nie patrzę. Shauna też. Dla
Anki i Ariany, mój pogrzeb był niczym pokaz mody. Przyszły w
czerwonych miniówkach i prawie nic nie zasłaniającej, górze. Nikt
nie zwrócił im uwagi. Nikt. Rozumiecie to? Zresztą, dla mojej mamy
i ciotki to była okazja, żeby porozmawiać z dawno nie widzianymi
znajomymi. Ku
mojemu zdziwieniu, ojciec Anki, mój wujek był ubrany na czarno od
stóp do głów. Oczy miał zapuchnięte, a na twarzy ślady łez.
Może jednak ktoś z rodziny choć trochę mnie lubił? A potem znowu
spojrzałam na Arianę i zachciałam zmienić się w człowieka i
przywalić jej z całej siły lewym
sierpowym. Ale...
- Już niedługo –
pomyślałam, uśmiechając się z satysfakcją.
Werqa
Ju
3 Rozdział wstawiam trochę szybciej (choć za 25 minut piątek, ale ok ^^), bo w weekend nie będę miała dostępu do internetu. Mam nadzieję, że się spodoba :)
3 Rozdział wstawiam trochę szybciej (choć za 25 minut piątek, ale ok ^^), bo w weekend nie będę miała dostępu do internetu. Mam nadzieję, że się spodoba :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.
✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.