Idę, a stopy
muska trawa,
słońce
okala ramiona,
wiatr plącze
się między włosami.
Idę bez
celu, przed siebie,
by znaleźć
się w niebie.
Kładę się
na trawie, wilgotnej
od rosy i
wdycham zapach ziemi.
Patrzę w
niebo, a nieskalana niczym cisza
kawałek po
kawałku,
odgarnia
mojego honoru zglisza.
Patrzę i
widzę niebios skrawek,
czeka na
mnie. Tym razem nie pozostawię
śladów na
trawie, zamykam oczy.
Czuję
ukojenie, spokój, ciszę.
Do stu
policzę i podnoszę się.
Przechodzę
pod dębowym
płotem,
witam się z czarnym kotem.
Zerkam na ten
niebios skrawek,
który
pozostawiłam na trawie.
Patrzę,
widzę.
Jak z
porcelany schody znikają
za obłokami
i unoszą się tam,
gdzie ja
miałam iść razem z podmuchami,
z wiatrem we
włosach,
z samą sobą
i to bez
nikogo.
Werqa
Ju
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.
✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.