Przejdź do głównej zawartości

la Lune #7

la Lune #7

Klara patrzyła teraz na Laurę, po której policzkach spływały łzy. Chciała pocieszyć przyjaciółkę, ale nie bardzo wiedziała jak. Nigdy przecież nie była w takiej sytuacji, a jej rodzice rozwiedli się, gdy była mała. Krótko mówiąc, dziewczyna nie przeżywała takiego dramatu, jaki miał miejsce w życiu Laury.
- Ale co... Ale jak?! Przecież do tej pory nic się nie działo. Nigdy nie wspominałaś, że się kłócili albo, że planują rozwód – zauważyła Klara.
- Bo się nie kłócili – głos dziewczyny zadrżał – to się stało tak z dnia na dzień, ale proszę, nie karz mi tego jeszcze raz roztrząsać.
- Jasne. Niczego nie musisz mi opowiadać.
- Wiesz... - zaczęła Laura, jakby nie słysząc tego co powiedziała jej przyjaciółka – za miesiąc już wakacje, a ja nie wiem... - urwała.
Klara spojrzała na przyjaciółkę. Jej twarz zmieniła się. Łzy powoli wysychały, a zastąpił je grymas niezrozumienia, potem smutku i rezygnacji. Laura po chwili kontynuowała.
- Ja nie wiem jak to będzie, bo wiesz... wyjeżdżam do Czech.
- Jak to: wyjeżdżasz? Na wakacje, tak? To czemu tak to przeżywasz? Przecież wrócisz po dwóch miesiącach. To wcale nie tak długo...
Klara "nawijałaby" tak dalej, ale przyjaciółka pokazała jej ruchem ręki, żeby przestała.
- Naprawdę się nie domyślasz? To ty jesteś ta bystra i naprawdę nie wiesz? - uśmiechnęła się smutno, po czym westchnęła – Klara, ja nie wracam. Przeprowadzam się do Czech.
Dla Klary to był prawdziwy szok. Po tych dobijających słowach przyjaciółki, wpatrywała się w nicość. Po prawie siedmiu latach znajomości, Laura miała wyjechać, a Klara stracić swoją jedyną przyjaciółkę. Znów miała być sama. Dziewczyna zamknęła oczy. Teraz najważniejszą rzeczą, jest pomóc Laurze, w pozbieraniu się.
- Klara?
- Zamierzasz ich przekonać?
- Nie da się. Ta decyzja jest już podjęta. Wiem, że to dla ciebie trudne, prawie tak jak dla mnie, ale...
- Ale teraz najważniejsze jest moje zdrowie – dokończyła ironicznie Klara.
- Skąd wiedziałaś? - zdziwiła się jej przyjaciółka.
- No przepraszam cię bardzo... Znam cię już około siedmiu lat, więc czego oczekujesz?
Obie roześmiały się, ale Laurę dręczyło jeszcze jedno pytanie.
- Klara, powód twojej choroby jest nadal taki sam, jakim mi go kilka tygodni temu przedstawiłaś? - spytała, uśmiechając się łobuzersko dziewczyna.
- No...
- Nie kłam.
- No dobra – powiedziała żartobliwie Klara – tak, to nadal jest Eryk.
- Co ja?
Dziewczyna przerażona obróciła się. W drzwiach stał nie kto inny jak właśnie on. Chora, nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie była dobra w kłamstwach i nie popierała ich. Widząc jej bezradność, Laura postanowiła wyciągnąć przyjaciółkę z tarapatów.
- Eryk? Ty? Co? - roześmiała się sztucznie – ona mówiła... EDWARD! Tak, Edward. - Dziewczyna uśmiechnęła się, na udane kłamstwo.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Black Heart

Kto miał chociaż raz przemożone wrażenie, że nie wie, co chce w życiu robić..? A jeśli wie, to waha się, czy na pewno będzie się spełniał w danym zawodzie, czy wytrwa? Tematyka dzisiejszego postu nie będzie o doradztwie zawodowym - Boże, broń! Nie wyobrażam sobie, że coś takiego mogłoby wyjść spod mego pióra. Niech ktoś mi o tym przypomni, kiedy skończę jakieś dwadzieścia lat i obym nie została właśnie doradcą zawodowym...  Chciałam napisać, że wszystkiego warto próbować. Mądrość życiowa, o której czytamy, którą napotykamy, nie wzięła się z niczego. Ktoś musiał coś robić, działać, angażować się - a z tym jest teraz problem. Mogę potwierdzić w stu procentach na przykładzie kilku znajomych. Żeby grupowo się w coś zaangażować, wszystkich trzeba ciągnąć na siłę. Żadnej dobrej woli. Żadnej chęci i ciekawości. Zresztą, nie wiedzą co tracą. Najgłębsze wartości życia trzeba odkryć samemu, pokonując swoje wewnętrzne bariery. Nikt niczego się nie nauczy, jedynie czytając książki i cytując...

Tutaj jestem!

Na pewno każdy z młodych, początkujących pisarzy ma taki okres, gdy zastanawia się nad swoim debiutem. Myślimy i myślimy, ale często nasze zmagania spełzają na niczym. Niedawno wysłałam próbkę swojego opowiadania do gazety. Nie otrzymując odpowiedzi przez dłuższy czas, wysłałam kolejny raz swoją prośbę. Tak to się ciągnęło, aż w końcu dostałam odpowiedź. Dosyć neutralną, bo okazało się, że nie mogą umieścić mojego opowiadania, ale zapraszają do wzięcia udziału w konkursie literackim. Okej. Jako, że jestem osobą bardzo dużo myślącą, to zaczęłam układać sobie w głowie przemyślenia i przeróżne wyjścia. Po pierwsze, cieszę się, że chociaż spróbowałam (dziwię się, że nie zwrócili mi uwagi za spam :3), mimo odmowy i postanowiłam zrobić pierwszy krok ku osiągnięciu swojego celu. Lecz co jeszcze mogę zrobić? 

Pokonać złość

/udowodnić, że może być lepiej. Zacznę od tego, że sama często denerwuję się z różnych powodów, ale ten post jest o jednym: człowieku. Każdy z nas zna sytuację, gdy nie może wytrzymać czyjegoś zachowania, sposobu bycia czy po prostu obecności. Zanim zacznę całą rozprawkę o pokonywaniu złości, chcę o czymś wspomnieć. Wiem, że często nie mamy wpływu na nasze uczucia, ale zastanów się, zanim zaczniesz kłócić się z kimś o to, kim jest. Wiem, że jesteśmy tylko ludźmi i niektóre rzeczy nas ponoszą, ale nie możemy mieć pretensji do nikogo za to jak prowadzi swoje życie. Możemy zwrócić uwagę danej osobie, jeżeli coś nam nie pasuje w jej/jego zachowaniu, ale pamiętajmy o konstruktywnej krytyce.