Przejdź do głównej zawartości

Ulica Scar'ów

Rozdział 9


Kolejne noce spędzam u Ami. Jak przez mgłę widzę policję, która przeszukiwała mój dom. Przypominam sobie ludzi, wynoszących moją mamę w czymś, co wyglądało jak worek na śmieci.
"Potraktowali ją jak śmiecia."
Przed oczyma majaczą mi mężczyźni, którzy każą mi mówić. Spisują wszystko, co powiem w małych notatnikach.
"Mama miała taki sam."
Pytają o rzeczy, na które nie znam odpowiedzi. Nie słucham samych pytań, bo ich nie rozumiem.
Oni nic nie czują. Dla nich to kolejna sprawa do rozwiązania, to ich praca. Oni nic nie czują. Oni są tylko od pytania. 

 Każdej nocy budzę się z wrzaskiem. Ciągle widzę jej oczy.
Ilekroć zamykam powieki, ona na mnie patrzy. I nie chce przestać.
Szamoczę się. Dławię się swoim szlochem.
Bardzo często w takich momentach czuję silne ręce, które mnie przytrzymują, słyszę troskliwy głos, który każe mi się uspokoić i otworzyć oczy. Wtedy widzę błysk zielonych tęczówek. Przez resztę nocy otaczają mnie mocne ramiona, a ja zwijam się w kłębek i pozwalam przeniknąć się ciepłu.
Jednak kiedy rąk nie ma, mam wrażenie, że ona puka do drzwi. Skrobie w ściany. Zagląda przez okno. Wtedy obezwładnia mnie strach. Rozpaczliwie wołam o pomoc, połykając słone łzy. Wciskam się pomiędzy poduszki, plecami uderzam o drewnianą ramę łóżka. Czasami uda mi się uderzyć głową w boczną belkę. Wtedy mdleję. Bywa też, że widzę stojącą w progu Ami. W dłoniach trzyma dwa kubki z miętówką. Podaje mi wtedy herbatę i do późna rozmawiamy. Wyrzucenie z siebie strachu i żalu pomaga na krótką metę, ale kolejnej nocy wszystko powraca. Mechanizm się powtarza jak naoliwione trybiki, mające na celu zrzucić mnie w otchłań rozpaczy.
Czuję się pusta w środku. Wypełnia mnie krzyk, ale nie ma we mnie jakiejkolwiek myśli, która wracałaby jak bumerang. Są jednak obrazy, a właściwie jeden, który prześladuje mnie po nocach. Oczy.
Nie bywa lepiej. Nie ma wzlotów i upadków. Czasem jedynie spadam o kilka schodów, a czasem o kilkadziesiąt. Nie wychodzę z łóżka. Pościel jest już pognieciona, wymięta, prześcieradło praktycznie w całości zsunęło się z materaca i, co tu kryć, nie jest już pierwszej świeżości. Leżę, jest późne popołudnie. Czekam na noc, wciąż nieprzygotowana na koszmary. Wpatruję się w sufit, na którym poprzyklejane są fluorescencyjne gwiazdki. Ich widok rozrywa mnie na drobne części, bo przypominam sobie obserwowanie nieba wraz z tatą. Wtedy byłam szczęśliwa, nie wiedziałam, że niedługo stracę oboje rodziców i zostanę sama. Teraz nie pozostał mi już nikt.
Zwykle w domu panuje niczym nie zmącona cisza. Wszyscy noszą żałobę z a mnie, bo ja nie mam nawet siły, żeby uchylić okno. Tym razem słyszę przyciszone głosy: jeden męski, jednen damski. Aleks, Ami. Dyskutują o czymś zawzięcie. Nagle drzwi się otwierają się, widzę przyjaciół. Ami szybko informuje mnie, że musi zrobić zakupy, więc wróci za jakiś czas, a Aleks ze mną zostanie.
"Nie potrzebuję opieki."
- Nie potrzebuję opieki – mówię, gdy zostajemy sami.
To moje pierwsze bezpośrednie słowa od dwóch tygodni.
- Wiem. Musisz tylko zadzwonić w jedno miejsce, i już mnie tu nie ma.
Podświadomie wiem, że nie chcę, by odchodził.
Podaje mi karteczkę z numerem telefonu, słuchawkę.
- To twoja ciocia – tłumaczy Aleks.
Blednę.
- Nie mam cioci. Moja mama – zacinam się – była jedynaczką.
Chłopak kręci głową, roztrzepując nieco włosy.
- Margaret została oddana do sierocińca w wieku dwóch lat. Twoja babcia nie wiedziała, że w przyszłości urodzi kolejną córkę. Była wtedy bardzo młoda, nie mogła sobie poradzić z obowiązkiem, jakim stało się dla niej macierzyństwo. Ami popytała tu i tam, dowiedziała się tego wszystkiego. Okazało się, że masz jeszcze krewnych ze strony ojca. Stwierdziła, że powinnaś porozmawiać z ciocią. Dobrze by ci to zrobiło, gdybyś usłyszała głos kogoś z rodziny.
- Myślałam, że jestem sama – wykrztuszam.
"Mam krewnych ze strony ojca. Nie pojawili się na pogrzebie."
Przez następne kilka minut gapię się na ekran telefonu. Gdy zaczynam wybierać numer, czuję, że moje serce przyspiesza. Co mi da rozmowa z ciocią? Czy znała mamę? Dlaczego p o w i n n a m z nią pogadać?
Aleks rzuca mi pokrzepiające spojrzenie, gdy przykładam słuchawkę do ucha. Wszystkie ukrywane dotąd pytania, cisną mi się na usta. Choć wiem, że gdy tylko je otworzę, wybuchnę płaczem. Właśnie to robiłam przez dwa tygodnie. Płakałam.
Po trzech sygnałach, odzywa się kobiecy głos. Wciągam powietrze przez zęby, Aleks bierze mnie za rękę i lekko ją ściska. Kiwa głową w moją stronę.
"Dam radę."
- Halo? - pyta kobieta.
Przez chwilę mam ochotę się rozłączyć.
- Cześć – wykrztuszam z siebie



Komentarze

  1. Tam jest Aleks .. szkoda , że nie taki Alex z Arctic Monkeys bo bym chyba nie oderwała się od tego ,a le też badzo ciekawe ^^

    http://Fidanzataa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam twórczość. Uczucia bohaterki są opisane bardzo realistycznie. Obserwuję i czekam na kolejne rozdziały :) Zapraszam do siebie:
    http://herbatkaopolnocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.

✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.

Popularne posty z tego bloga

Black Heart

Kto miał chociaż raz przemożone wrażenie, że nie wie, co chce w życiu robić..? A jeśli wie, to waha się, czy na pewno będzie się spełniał w danym zawodzie, czy wytrwa? Tematyka dzisiejszego postu nie będzie o doradztwie zawodowym - Boże, broń! Nie wyobrażam sobie, że coś takiego mogłoby wyjść spod mego pióra. Niech ktoś mi o tym przypomni, kiedy skończę jakieś dwadzieścia lat i obym nie została właśnie doradcą zawodowym...  Chciałam napisać, że wszystkiego warto próbować. Mądrość życiowa, o której czytamy, którą napotykamy, nie wzięła się z niczego. Ktoś musiał coś robić, działać, angażować się - a z tym jest teraz problem. Mogę potwierdzić w stu procentach na przykładzie kilku znajomych. Żeby grupowo się w coś zaangażować, wszystkich trzeba ciągnąć na siłę. Żadnej dobrej woli. Żadnej chęci i ciekawości. Zresztą, nie wiedzą co tracą. Najgłębsze wartości życia trzeba odkryć samemu, pokonując swoje wewnętrzne bariery. Nikt niczego się nie nauczy, jedynie czytając książki i cytując...

Tutaj jestem!

Na pewno każdy z młodych, początkujących pisarzy ma taki okres, gdy zastanawia się nad swoim debiutem. Myślimy i myślimy, ale często nasze zmagania spełzają na niczym. Niedawno wysłałam próbkę swojego opowiadania do gazety. Nie otrzymując odpowiedzi przez dłuższy czas, wysłałam kolejny raz swoją prośbę. Tak to się ciągnęło, aż w końcu dostałam odpowiedź. Dosyć neutralną, bo okazało się, że nie mogą umieścić mojego opowiadania, ale zapraszają do wzięcia udziału w konkursie literackim. Okej. Jako, że jestem osobą bardzo dużo myślącą, to zaczęłam układać sobie w głowie przemyślenia i przeróżne wyjścia. Po pierwsze, cieszę się, że chociaż spróbowałam (dziwię się, że nie zwrócili mi uwagi za spam :3), mimo odmowy i postanowiłam zrobić pierwszy krok ku osiągnięciu swojego celu. Lecz co jeszcze mogę zrobić? 

Jak najlepiej popełnić samobójstwo?

  Chcesz już z tym skończyć. Nie masz sił. Wszystko jest nie tak. Szukasz najprostszego rozwiązania.  Twój świat stał się czarno-biały, nie ma sensu najmniejszy uśmiech. Nikt Cię nie rozumie, prawda? Oni nie potrafią wyobrazić sobie tego, co czujesz. Rozumiem Cię i zaraz wskażę Ci proste rozwiązanie problemu. Nie zrażaj się ilością tekstu, to skomplikowany temat. Wszystko nabierze sensu, gdy przeczytasz wszystko. Nie chcę przekonywać Cię, że świat jest piękny, śliczny i kolorowy. To bez sensu. On ma dwie strony jak każdy z nas.