Tamtamtam! :3
Rozdział 20
Następnego dnia, obudziłam
się wcześnie. Shauna też była już na nogach. Obie się
ogarnęłyśmy i zjadłyśmy śniadanie. Oglądałyśmy poranne
wiadomości, gdy coś przykuło moją uwagę. Przypomniała moja
wizja, gdy wiłam się z bólu na podłodze. W niej, również
miałyśmy taki poranek. Identyko. Reporterka powtarzała słowa,
które już znałam. Wiele nie myśląc, zerwałam
się z kanapy
i
pociągnęłam przyjaciółkę
za sobą.
-
Dobrze, że wcześniej się przebrałam – pomyślałam.
Złapałam
za skórzaną
kurtkę,
narzuciłam ją na siebie i
wzięłam przepowiednię.
Ukryłam ją
w kieszeni,
w
poszewce kurtki.
-
Idziemy! Szybko! - rzuciłam w stronę Shauny.
-
O co chodzi? - spytała zdezorientowana, ale nakazałam jej
milczenie.
Nim
ta, zdjęła z wieszała bawełnianą bluzę, kątem oka zauważyłam
za oknem rąbek czarnej szaty. Shauna już kierowała się do drzwi
wejściowych, ale odciągnęłam ją od nich i powiedziałam
najciszej jak się dało:
-
Nie tędy. Od ogrodu.
Żeby
upewnić się, że tylnego wejścia jeszcze nie zastawili, wyjrzałam
przez żaluzje.
Czysto. Cicho otworzyłam drzwi i poderwałam się do biegu. Ruchem
głowy pokazałam Shaunie,
żeby zrobiła to samo. Była
trochę zdezorientowana, ale biegła na równi ze mną. Gdy
przebrnęłyśmy przez płot, prowadzący na pole, odwróciłam się
i ujrzałam, że sunie za nami cała armia czarnych stworów. Shauna
również obejrzała się za siebie i z jej ust wydobył się cichy
pisk. Widziałam, że napastnicy coraz szybciej suną ku nam.
Wiedziałam, że nie mamy żadnych szans. Chociaż, ja miałam moce.
Ale Shauna nie...
Zatrzymałam
się gwałtownie i zawołałam swoją przyjaciółkę. Spojrzała na
mnie ze zdziwieniem i przerażeniem w oczach.
-
Shauna, dalej biegnij sama. Spróbuję ich zatrzymać. Nie martw się
o mnie, dam radę. - widząc, że Shauna kręci głową, podniosłam
rękę i dodałam - nie przyjmuję odmowy.
Shauna
przez chwilę nie wiedziała co robić.
-
Nie marnuj czasu! - krzyknęłam – Biegnij!
Moja
przyjaciółka z żalem w oczach zaczęła się oddalać. Odwróciłam
się do
stworów. Nie było tu wody, ale może chociaż iskry dadzą radę.
Skupiłam się i posłałam kilkanaście długich, złotych płomieni
do pierwszego rzędu napastników. Zniknęli.
Tak jakby wybuchnęli od środka, została po nich tylko czarna
mgiełka, która po kilku sekundach rozwiała się. Pomyślałam, że
może dałabym radę tym
potworom, gdyby nie rozdzierający krzyk Shauny. Natychmiast
odwróciłam się od wroga i wydarłam przed siebie. Cienie zaczęły
posyłać ku mnie "czarne
ogniki", a przynajmniej tak wyglądały. Udało mi się uniknąć
postrzału, ale gdy zobaczyłam przed sobą Shaunę, myślałam, że
zwrócę dzisiejsze śniadanie. I może cały żołądek. Jeden
ze stworów,
trzymał Shaunę za szyję. Podobnie jak w mojej wizji, jej żyły
zaczynały się robić czarne. W jej prawej noce widniała głęboka
rana od kolana do kostki, z której lała się krew. W drugiej noce
widać było dziury do połowy grubości
nogi,
po wielokrotnych postrzałach. Jaka ja byłam głupia, że kazałam
jej biec samej.
-
Puść
ją! - wrzasnęłam do potwora.
-
Głupia
smarkulo! Najpierw oddaj mi przepowiednię!
- przy każdym jego słowie, powietrze stawało się coraz
zimniejsze.
-
Bo
jak ci oddam ją,
to puścisz moją przyjaciółkę całą, tak? - powiedziałam
sarkastycznie i prychnęłam.
- jakoś
nie chce mi się wierzyć.
Z
moich palców, samoistnie zaczęły się lać iskry. Stłumiłam je.
-
A
co jeśli nie oddam ci przepowiedni?
- zaczęłam się z nim droczyć.
Stwór
zaczął rechotać. Gdy przestał, powiedział:
-
Zabiję ją.
Shauna
spojrzała na mnie, przerażona. Wiedziałam, że poprze
każdą moją decyzję, ale
kompletnie nie wiedziałam co robić. Postanowiłam grać na czas.
-
A niby jak chcesz ją zabić?
-
Chcesz
się przekonać? - zacisnął rękę (jeśli można nazwać ją ręką)
jeszcze mocniej na karku Shauny.
Jej
niegdyś ożywione, zawsze błyszczące oczy, zaczęły wypełniać
się pustką. Tęczówki zszarzały.
-
Przestań! - ryknęłam przerażona.
Jeszcze
raz przyjrzałam się potworowi. Musiałam znaleźć jakiś słaby
punkt, może moce podziałają, jak na tamte. Głowa stwora odziana
była w kaptur, spod którego patrzyły na mnie zupełnie czarne
oczy. Wypełnione były nienawiścią. Z jego ust wydobyłam się
chłód i niesamowity odór. Stwór był o wiele większy, od tych za
mną. Właśnie! Odwróciłam się pośpiesznie. Przeciwnicy
zniknęli.
-
Gdzie oni są? - spytałam.
-
Widzę, że nie oddasz przepowiedni po dobroci – wychrypiał.
Korzystając
z chwili nieuwagi, posłałam błyskawicę w miejsce, gdzie powinny
znajdować się jego nogi. Zgiął się w pół, ale natychmiast
wyprostował się i odrzucił Shaunę na bok. Leżała na ziemi, a z
licznych raz pryskała krew. W każdej chwili mogła się wykrwawić,
ale jeszcze żyła. To najważniejsze.
-
Chcesz walczyć? Nie patrząc na pozory, jestem uczciwy. Jeden na
jednego – zarechotał.
-
Nie-e – wychrypiała Shauna cicho.
Zignorowałam
ją.
-
Okay – powiedziałam spokojnie ku zdziwieniu potwora.
Kiedyś
czytałam w książce o samoobronie, że strach nie może cię
spowalniać. Tak więc, musiałam wyzbyć się lęku. Sprawdziłam
jeszcze raz, czy przepowiednia jest na miejscu i zajęłam obronną
pozycję. Mój przeciwnik nie zwlekał. Natychmiast doskoczył do mnie
i zagłębił mi pazury w ramieniu. Odsunął się, syknąwszy.
Zachowywał się tak, jakby dotyk mojej skóry go parzył.
Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i podcięłam mu nogi.
Przynajmniej wiedziałam, że nie jest zjawą czy upiorem, bo mogłam
go dotknąć. Wycelowałam iskry, w stronę jego twarzy. Uchylił
się. Spróbowałam jeszcze raz i tym razem trafiłam. Złapał się
za twarz, a gdy uchylił palce, zobaczyłam, że skóra po prawej
stronie twarzy jest spalona i pokryta bąblami. Stwór szybko powalił
mnie na ziemię, a ja z niemałym trudem próbowałam się wydostać.
Dmuchnął mi w twarz, a ja poczułam, że odchodzą mi wszystkie
siły. Zrobiło mi się strasznie zimno i zaczęłam się trząść.
Nagle, za plecami potwora zauważyłam, coś czego się nie
spodziewałam. Od tyłu, skradał się Ryan z jakąś deską w
rękach. Nasze spojrzenia się spotkały. Próbowałam nie stracić
przytomności. Szczękając zębami, nieznacznie skinęłam głową.
Chłopak szybko doskoczył do mojego przeciwnika i przyłożył mu w
głowę. Stwór krzyknął i osunął się na ziemię obok mnie. Ryan
szybko mnie podniósł.
-
Nic ci nie jest? Cała drżysz. Co to jest?!
-
Żyję. Trzeba go wykończyć – skinęłam głową w stronę
potwora, który zaczynał się budzić.
Wzięłam
kilka oddechów. Zrobiło mi się trochę cieplej. Podeszłam do
przeciwnika i skupiłam się. Wykorzystałam całą moc i dałam jej
upust, kierując dłonie na serce potwora. Krzyknął przeciągle,
gdy błyskawice go otoczyły, tworząc pewnego rodzaju klatkę. Więzy
z iskier zacieśniały się, aż spaliły potwora całkowicie.
Usiadłam na ziemi. Ryan otoczył mnie ramionami.
-
Słuchaj, będzie dobrze. Już po wszystkim. Pokonałaś go, tak?
-
Tak bardzo się bałam – wyszlochałam.
Werqa
Ju
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.
✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.