Przejdź do głównej zawartości

Tonę

Jak już dosyć dawno obiecałam, skończyłam wreszcie jednorazowe opowiadanie. Nie zależało mi na tym, by było nie wiadomo jak długie. Chodziło raczej o przekaz i o to, jak duży wpływ ma na nas muzyka: nie marnujmy swojego życia na użalanie się nad sobą.
"Tonę"
Mogę śmiało powiedzieć,  że tonę. Przez siebie samą znalazłam się w takiej a nie innej sytuacji. Poplątane myśli napierają na mnie ze wszystkich sił, miażdżąc płuca i serce. Oczekiwania przyjaciół,  że wszystko naprawię. Poczucie winy. I dziwne uczucie, które każe mi stać w miejscu. Uczucie, przez które boję się zrobić krok do przodu. Gdybym przywróciła dawny stan rzeczy, uciekam ponownie. Zostawiając tych, na których mi zależy. Ponownie ich raniąc i popełniając drugi raz ten sam błąd. Czy to można nazwać kochaniem? Opiekuńczością? Krzywdzę, żeby nie skrzywdzić ponownie? O co chodzi?
A co, jeśli powinnam uciec? Wbijam paznokcie, raniąc skórę dłoni, ale to przynosi spokój. A przynajmniej pozwala mi się uspokoić. Nie rozpłakać. Trzymać emocje na smyczy. Wiem, że prędzej czy później wybuchnę fontanną łez. Że będę leżeć w pokoju z twarzą wtuloną w poduszkę i szlochać. Że w końcu zacznie boleć mnie głowa i zasnę. Ale dopiero, gdy zostanę sama. I nikt nie będzie widział jak tonę.
Gdy wchodzę do domu, zamykam z trzaskiem drzwi i siadam na podłodze. Wyrównuję oddech i zdejmuję buty. Podchodzi do mnie biały kot, mruczy, kładzie mi się na kolanach. Mam wrażenie, że został mi tylko on. Opieram głowę o ścianę, zamykam oczy. Przez krótką chwilę otacza mnie nieprzenikniona ciemność. Potem pod powiekami pojawiają się obrazy, których wolałabym już nie widzieć. Każdy z nich przedstawia nowy moment mojego upadku. Jest ich dużo, całe życie jedynie upadałam i znalazłam się na dnie. Ciemnym, gdzie nie dociera najmniejszy promyczek światła. Tą przytłaczającą chwilę, przerywa muzyka, płynąca z telefonu. Wyłączony, leżał na szafce. Zmusiłam umysł do pracy i spojrzałam w tamtą stronę. Nie dotykałam urządzenia, piosenka Florence And The Machine sama zaczęła płynąć z głośnika.

Sometimes I feel like throwing my hands up in the air
I know I can count on you
Sometimes I feel like saying Lord, I just don't care
But you've got the love I need to see me through


Sometimes it seems that the going is just too rough
And things go wrong no matter what I do
Now and then it seems that life is just too much
But you've got the love I need to see me through

(...)

Time after time I think oh Lord, what's the use?
Time after time I think it's just no good
Sooner or later in life the things you love, you lose
But you've got the love I need to see me through

(...)

Gdy piosenka się kończy, ponownie wyłączam telefon i wstaję. Mam ochotę zakopać topór wojenny sama ze sobą i dać spokój. Podjąć decyzję. Tak też robię. Dosyć użalania się nad sobą i płakania w poduszkę. Sińce na dłoni znikną, tak samo jak moje urojenia. Otrzymałam od Boga życie. A teraz je marnuję. Nie mogę tego zrobić. 
Czuję się lepiej. Wszystko zaczyna być lepsze. Będzie lepiej.
 



Komentarze

  1. Też mam czasami wrażenie, że tylko mój kot mnie rozumie :/. Moja przyjaźń wygląda tak - czasem jest super i fajnie, a czasem czuję, że brakuje mi ich wsparcia i bezwarunkowej akceptacji. Ale boję się odejść. Boję się, że osoba, którą zwę przyjaciółką nie poradzi sobie beze mnie. I tkwię w takim błędnym kole :/.

    Pozdrawiam,
    Do what you love - klik

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zauważyłam, że słuchanie smutnych piosenek jeszcze bardziej pogarsza nastrój. Dlatego zdecydowanie wolę słuchać piosenek, które dodają mi pozytywnej energii do działania. Nienawidzę narzekać ;) PS. bardzo ładne opowiadanie! Pisz dalej ;)
    http://przygody-mileny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja wywołują uśmiech i niezwykle motywują.

✓ Komentarze wulgarne są od razu usuwane.
✓ Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę.
✓ Zostaw link do swojego bloga - chętnie poczytam.
✓ Nie bawię się w rzeczy typu: obserwacja za obserwację. Ale jeśli twój blog mi się spodoba - zaobserwuję.
✓ Jeśli komentujesz, zrobię to na pewno u ciebie.

Popularne posty z tego bloga

Publikujesz?

Jakby nie dość było, że z całego serca wyczekuję lata, słońce wyszło z samego rana dosłownie na piętnaście minut, a potem zniknęło pod warstwą chmur, ukrywając się przez resztę dnia. Witam was tym pozytywnym akcentem! O czym możemy pomówić dzisiaj? O tym, o czym obiecałam się wypowiadać. Czyli kiedy publikować, a kiedy swoje dzieła zachować w szufladzie? Nie wiem, ale się wypowiem! Zacznijmy od tego, że publikować możemy w różnych formach. Możliwe jest wysłanie swojego tekstu do jednej z młodzieżowych gazet, czasopism literackich, które zwykle chętnie przyjmują kilka akapitów od początkujących, jeśli tylko propagują postęp i samokształcenie. No, nie zawsze, ale warto próbować. Oprócz ucieczki do papierowych opcji, możemy założyć konto na jednym z serwisów internetowych takich jak: * Wattpad, * Sweek, * Blogspot (lub każda inna platforma oferująca założenie własnej strony), * Tumblr, * Facebook (dla odważnych, warto pisać pod pseudonimem).

Pozytywne rzeczy i ich skutki...

... czyli jak sprawić, żeby dzień stał się lepszy (będąc świadomą konsekwencji) lub życie, w końcu składa się ono z chwil. ☺ Często uśmiech działa cuda. Uśmiechnij się do przypadkowego przechodnia, może akurat jest czymś zmartwiony? Umilisz dzień i jemu i sobie. Zbyt wielu ludzi popiera ignorancję i szarą prozę życia. Przypadkowy uśmiech jest niespodziewany, a większość z nich po prostu lubi niespodzianki. Ewentualny skutek : osoba może oczywiście wziąć cię za wariata, ale nie przejmuj się. Bycie wariatem jest w porządku.  ☁ Bądź ponad tym Czyli coś, co staram się robić na co dzień. Pomóż nawet w złości. Temu, kogo nie znosisz, nienawidzisz, nie możesz znieść. Po prostu olej wszystko i bądź okej w stosunku do siebie. Wszyscy mamy wady, irytujące nawyki, wkurzające śmiechy. Nie musisz być sympatyczny, ale wystarczą twoje dobre chęci, by okazać dobre serce. Skutek: Oczywiście możesz być wykorzystywany, ale w tym tkwi haczyk. Zachowaj umiar w pomaganiu.

Życie mimo wszystko

Rozdział 7 Po piętnastu minutach, ubrana w zieloną piżamę, rozścieliłam sobie posłanie na podłodze, obok akwarium w pokoju Shauny. Usiadłam na poduszce i wpatrywałam się w złote rybki. Do pokoju weszła Shauna. - Nie przychodzi ci do głowy, jakim cudem zmieniłam się z powrotem w człowieka i co znaczyły te wizje? - spytałam. Shauna zamyśliła się. - Nie bardzo. Ale jeśli nie padniesz po pół godziny ze zmęczenia, to możemy poszukać trochę w necie. Może też przypomnisz sobie coś więcej? - zaproponowała. - Dobra. Shauna postawiła laptop na dywanie i usiadła obok mnie. - Myślisz, że kamień miał coś wspólnego z twoją wizją? - Jaki kamień? - spytałam zdezorientowana. - Ten, przy którym usiadłaś. - Wątpię. - A te iskry? - Shauna, może najpierw znajdziemy coś na temat wizjii? Ten temat wydaje się być łatwiejszy. No bo porównaj: moja przyjaciółka kilka tygodni po śmierci, znów stała się człowiekiem, a z jej dłoni sypały się iskry vs co to wizje? - Dobrze mówisz. Ja