Przejdź do głównej zawartości

Siegnac nieba

Rozdział 22

Któregoś wieczoru, siedziałam z Ryan'em w parku, aż nagle przyszedł mi do głowy pomysł.
Zwróciłam się do chłopaka.

– Pójdziesz ze mną do mojego domu? Chcę kogoś odwiedzić.

Zrobiliśmy sobie spacer i nie spiesząc się, w końcu dotarliśmy na miejsce. Bez wahania zapukałam do drzwi. Otworzyła mi matka.

- Zoey? Gdzie ty byłaś?!

- To nie jest ważne. Przyszłam kogoś odwiedzić.

Nie czekając na zaproszenie wkroczyłam do środka, pociągając chłopaka za sobą. Weszliśmy na górę. Cicho zapukałam do drzwi swojego pokoju, a potem lekko je uchyliłam.

- Jest tu ktoś?

Napotkałam spojrzenie brązowych oczu Adama.

- Zoey!

Wzięłam go na ręce i przytuliłam.

- Myślałem, że już nie przyjdziesz! I myślałem, że jesteś duchem!

- Przyszłam, a duchem już nie jestem – roześmiałam się serdecznie.

Przedstawiłam Ryan'a Adamowi i na odwrót. Zaskakująco dobrze się dogadywali. Chłopak zaczął rozmawiać z malcem o jakimś meczu, aż w końcu przyszła pora pożegnania.

- Musimy już iść – powiedział Ryan.

Gdy zeszliśmy na dół, w salonie czekała ciocia Cecylia.

- Czy ty wyobrażasz sobie co powiedzą sąsiedzi?! - krzyknęła – Zniknęłaś na tyle czasu?! Co by sobie o nas pomyśleli?! Natychmiast idziesz do swojego pokoju!

Ryan już chciał zareagować, ale zatrzymałam go.

- Teraz ja muszę jej coś powiedzieć – szepnęłam mu do ucha.

Kiwnął głową.

- Zoey?! Czy ty mnie słuchasz?!

- Jak raz powinnam przestać cię słuchać! Przejmujesz się tylko tym, co powiedzą ludzie! Czy ty kiedykolwiek pomyślałaś sobie, że jako dziecko potrzebowałam choćby grama miłości, albo uwagi?! W ogóle nie powinnaś być ani ciotką, ani matką!

- Jak ty się do mnie odzywasz?!

- Teraz ja będę mówić! Ty się nagadałaś przez siedemnaście lat! Nie wracam do domu, bo ja już tu nie mieszkam i nie mam najmniejszego zamiaru. I choćbym musiała sama zarobić na swoje własne mieszkanie! Na małą kawalerkę!, to będę charować, żeby zapewnić sobie dach nad głową, bo JA TU NIE WRÓCĘ! Zrozumiałaś mnie?!

Zakończyłam swoją mowę i razem z Ryan'em wyszliśmy z domu.

- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.

Wziął mnie za rękę.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Publikujesz?

Jakby nie dość było, że z całego serca wyczekuję lata, słońce wyszło z samego rana dosłownie na piętnaście minut, a potem zniknęło pod warstwą chmur, ukrywając się przez resztę dnia. Witam was tym pozytywnym akcentem! O czym możemy pomówić dzisiaj? O tym, o czym obiecałam się wypowiadać. Czyli kiedy publikować, a kiedy swoje dzieła zachować w szufladzie? Nie wiem, ale się wypowiem! Zacznijmy od tego, że publikować możemy w różnych formach. Możliwe jest wysłanie swojego tekstu do jednej z młodzieżowych gazet, czasopism literackich, które zwykle chętnie przyjmują kilka akapitów od początkujących, jeśli tylko propagują postęp i samokształcenie. No, nie zawsze, ale warto próbować. Oprócz ucieczki do papierowych opcji, możemy założyć konto na jednym z serwisów internetowych takich jak: * Wattpad, * Sweek, * Blogspot (lub każda inna platforma oferująca założenie własnej strony), * Tumblr, * Facebook (dla odważnych, warto pisać pod pseudonimem).

Pozytywne rzeczy i ich skutki...

... czyli jak sprawić, żeby dzień stał się lepszy (będąc świadomą konsekwencji) lub życie, w końcu składa się ono z chwil. ☺ Często uśmiech działa cuda. Uśmiechnij się do przypadkowego przechodnia, może akurat jest czymś zmartwiony? Umilisz dzień i jemu i sobie. Zbyt wielu ludzi popiera ignorancję i szarą prozę życia. Przypadkowy uśmiech jest niespodziewany, a większość z nich po prostu lubi niespodzianki. Ewentualny skutek : osoba może oczywiście wziąć cię za wariata, ale nie przejmuj się. Bycie wariatem jest w porządku.  ☁ Bądź ponad tym Czyli coś, co staram się robić na co dzień. Pomóż nawet w złości. Temu, kogo nie znosisz, nienawidzisz, nie możesz znieść. Po prostu olej wszystko i bądź okej w stosunku do siebie. Wszyscy mamy wady, irytujące nawyki, wkurzające śmiechy. Nie musisz być sympatyczny, ale wystarczą twoje dobre chęci, by okazać dobre serce. Skutek: Oczywiście możesz być wykorzystywany, ale w tym tkwi haczyk. Zachowaj umiar w pomaganiu.

Życie mimo wszystko

Rozdział 7 Po piętnastu minutach, ubrana w zieloną piżamę, rozścieliłam sobie posłanie na podłodze, obok akwarium w pokoju Shauny. Usiadłam na poduszce i wpatrywałam się w złote rybki. Do pokoju weszła Shauna. - Nie przychodzi ci do głowy, jakim cudem zmieniłam się z powrotem w człowieka i co znaczyły te wizje? - spytałam. Shauna zamyśliła się. - Nie bardzo. Ale jeśli nie padniesz po pół godziny ze zmęczenia, to możemy poszukać trochę w necie. Może też przypomnisz sobie coś więcej? - zaproponowała. - Dobra. Shauna postawiła laptop na dywanie i usiadła obok mnie. - Myślisz, że kamień miał coś wspólnego z twoją wizją? - Jaki kamień? - spytałam zdezorientowana. - Ten, przy którym usiadłaś. - Wątpię. - A te iskry? - Shauna, może najpierw znajdziemy coś na temat wizjii? Ten temat wydaje się być łatwiejszy. No bo porównaj: moja przyjaciółka kilka tygodni po śmierci, znów stała się człowiekiem, a z jej dłoni sypały się iskry vs co to wizje? - Dobrze mówisz. Ja